wtorek, 22 maja 2018

Trupia farma. Nowe śledztwa - Bill Bas, Jon Jefferson


"Trupia farma" - ten chwytliwy tytuł, który kojarzył mi się z horrorem, no może thrillerem, okazał się być książką opartą na faktach, trupich faktach.

Już dawno nie czytałam książki tak długo i to nie dlatego, że źle się czytało. Raczej czas jaki miałam ostatnio na relaks nie był czasem, kiedy mogłam się skupić, a w tym przypadku skupienie było potrzebne. No i trzeba nadmienić, że nie jest to lekka lektura, wręcz przeciwnie.  
"Trupia farma" to już kolejna część opisywanych spraw z archiwum "Detektywa kości". Bill Bass i Jon Jefferson opisują jak na przestrzeni 50 lat zmieniły się metody badawcze, jak rozwinęła się antropologia i kryminologia oraz jakie nowe technologie zostały wprowadzone. Nie mogę opisywać tu żadnej ze spraw, bo nie mielibyście frajdy z przeczytania tej innej od wszystkich książki. Pozwolę sobie napomknąć jedynie, że momenty były... a moja zbyt wybujała wyobraźnia dawała znać o sobie. Robaki, kości, muchy, larwy, mordercy, zbrodnie. Dodam, że trupia farma istnieje naprawdę, nie jest to jedynie tytuł książki. Dla miłośników seriali "CSI" lub "Kości" będzie to "wisienka na torcie", dla innych trudno powiedzieć. Ja przeczytałam z ciekawością i pewnie, jeśli pojawi się kolejna część znów po nią sięgnę. Teraz jednak będę już wiedziała, czego mogę oczekiwać.

Dziękuję Wydawnictwu "Znak" za udostępnienie mi tej ciekawej lektury.



niedziela, 6 maja 2018

Shinrin Yoku. Japońska sztuka czerpania mocy z przyrody - Hector Garcia i Francesc Miralles


Jak nie sięgnąć po książkę z tak intrygującym tytułem -"Shinrin Yoku"? Już z czystej ciekawości musiałam ją mieć.
Shrinrin Yoku to w prostym tłumaczeniu sztuka kąpieli leśnych, czyli spędzania czasu pośród drzew. To sztuka wywodząca się z Japonii. W ostatnich latach naukowcy potwierdzili jej lecznicze właściwości dla ludzkiego organizmu. Dzięki leczniczej mocy drzew wytwarza się więcej hormonów szczęścia, stajemy się spokojniejsi, nie mamy huśtawek nastrojów, a nasze uszkodzone tkanki lepiej się regenerują. Ciśnienie krwi się normuje, tętno spowalnia, a nasz sfatygowany ciągłym patrzeniem w monitory i smartfony wzrok ulega poprawie. Dzięki leśnym spacerom układ odpornościowy sprawniej chroni nas przed chorobami. Podobno też stajemy się bliżsi długowieczności oraz zmniejsza się ryzyko demencji.
Z książki dowiecie się w jaki sposób czerpać te dobrodziejstwa natury oraz jak radzić sobie, kiedy nie ma możliwości bezpośredniego obcowania z drzewami, odgłosami lasu, czy substancjami organicznymi wytwarzanymi przez rośliny wyższe. Znajdziecie tu wiele przydatnych wskazówek a książka zachwyci Was pięknymi ilustracjami.
Przyznam, że o leczeniu drzewami słyszałam wiele lat temu. Wtedy nikt nie nazywał tego sztuką japońską. Myślę, że każda z kultur na jakimś etapie rozwoju posiadła tę wiedzę, Shinrin Yoku zaś jako pierwsze zostało poparte badaniami naukowymi. Fajnie było przeczytać, że moje wielokrotne przytulanie się do brzozy nie było takie głupie. I pewnie nie trzeba być Alfą i Omegą by wiedzieć, że natura nam sprzyja i należy o nią również zadbać, a książka ta być może wiecznie zabieganym ludziom uzmysłowi, że czasem dobrze jest zwolnić, choćby po to by zaczerpnąć świeżego powietrza wśród naszych pięknych lasów.
"Shinrin Yoku" to kolejna pozycja wydawnicza autorów bestsellerowego "Ikigai" Hectora Garcia oraz Francesca  Mirallesa.

Dziękuję Wydawnictwu Znak Literanova za możliwość przycupnięcia wśród drzew z książką, choć przez chwilę.

wtorek, 1 maja 2018

Serce nr 62 - Zbigniew Górniak

Okładkę "Serce nr 62" widywałam w ostatnich kilku tygodniach wiele razy, niestety nie wpadła mi w oko, ale stare przysłowie pszczół powiada: "nie oceniaj książki po okładce". Przyznam, że treść mnie zaskoczyła, nawet bardzo.
Należę do ludzi ciekawskich, myślę, że lubię wiedzieć więcej niż przeciętny człowiek. Jednak temat zawarty w powieści Zbigniewa Górniaka umknął mi, wstyd przyznać. Dotychczas sądziłam, że wyzysk ludzi, narkotyki oraz potrawy z psiego mięsa w restauracjach to główne zarzuty w stronę naszych azjatyckich "przyjaciół". Zbigniew Górniak wspomniał o handlu ludzkimi organami, o farmach ludzkich narządów. Krew mi zmroziło.
Główny bohater Witold Niemcewicz to człowiek z listy 100 najbogatszych ludzi w Polsce. Nie brakuje mu niczego, prócz zdrowia. Chcąc być w zgodzie z własnym sumieniem szuka dla siebie serca w Chinach. Bez problemu mógłby znaleźć dla siebie serce w Polsce, wystarczyłoby zapłacić tam gdzie trzeba ale Witold Niemcewicz nie chce, by ktoś przez niego "wypadł z kolejki".
W tym celu kontaktuje się z Azjatą (Chirurg). Na przeszkodzie staje aktywistka Agnieszka Wyrwał, przeciwstawiająca się handlowi narządami. 
Witold Niemcewicz to człowiek z zasadami, dorobił się wielkich pieniędzy na budowie jachtów. Kiedy było trzeba walczył z komuną. Popełnił w swoim życiu błąd, który chciałby naprawić. Nie wie ile życia mu jeszcze zostało. Przed wieloma laty porzucił swoją córkę i jej matkę. Teraz pragnie dojść do porozumienia z córką. 
Dwie perspektywy, dwa punkty widzenia, jego i córki. Trudna miłość. Problemy natury etycznej. I wreszcie jakże ważny a rzadko podejmowany temat transplantologii. 
Jeśli szukacie książki lekkiej i przyjemnej sięgnijcie po inny tytuł. "Serce nr 62" to dogłębnie przemyślana historia, gdzie czuć bogate doświadczenie autora. Inna sprawa, że napisana z dozą zdrowego i niegłupiego humoru, którego mi ciągle mało wśród polskich autorów.
Myślę, że po przeczytaniu u każdego z nas znajdzie się zgoda w portfelu na oddanie własnych organów do przeszczepu. Nie może być inaczej.
Chętnie wspierałabym sprzedaż tej książki, bo wiem, że jest ważna. Dzięki niej ludzie zaczną dostrzegać temat, który na co dzień omijają. Ostatecznie kto chętnie myśli o rozdaniu siebie na części po swojej śmierci? A jednak znajdźmy tę chwilę, choćby tylko po to, by napisać krótką deklarację. Choć myślę, że czytając "Serce nr 62" nie raz najdą Was głębokie refleksje.
Zatem krótko - POLECAM.

Dziękuję autorowi za możliwość odniesienia się do jego talentu.