niedziela, 25 grudnia 2016

"Droga do piekła" - Przemysław Piotrowski


Na ogół mam szczęście do książek autorów mi nieznanych, tak było tym razem. Trafiłam na nietypowy thriller, piszę "nietypowy", bo trudno mi go dokładnie sklasyfikować.

John Pilar, były amerykański żołnierz, właściciel dobrze prosperujących kilku siłowni, ojciec trójki dzieci, mąż swojej ukochanej żony. Wraca późnym popołudniem do domu. Jest już mocno spóźniony, żona niezadowolona, najmłodsza córka obchodzi urodziny, wszyscy czekają na Johna. Kiedy wreszcie wpada do domu znajduje swoją rodzinę ... wymordowaną.

John Pilar zostaje zatrzymany i niesłusznie skazany na karę śmierci, która zostaje wykonana po czterech latach. W swych ostatnich słowach prosi, by mógł po śmierci trafić do piekła, by tam znaleźć oprawcę swej rodziny i móc się zemścić.

O zgrozo tak się właśnie stało ... John trafił do piekła.

"Siarka, a w zasadzie siarkowodór. Silny, głęboki i odrzucający smród zgniłych jaj, który raz zwietrzony, na zawsze pozostawał zapamiętany przez ludzki nos. Duszący i okropny, w dużym stężeniu porażał układ oddechowy i doprowadzał do śmierci. Śmierci...
Ta myśl spowodowała, że John się ocknął..."

Egzekucję Johna obserwuje jego brat Lucas, nie wierzący w winę Johna. Lucas, były policjant, obecnie detektyw z "dobrym policyjnym nosem" pragnie znaleźć winnych tragedii. Pomaga mu w tym Rose Parker, młoda i ambitna dziennikarka, zajmująca się sprawami kryminalnymi.

To nie jest książka dla ludzi o kiepskich nerwach, sporo w niej zła w czystej postaci. Autor sceny przemocy przedstawia w tak realistyczny sposób, że momentami miałam problem, by czytać. Wyobraźnia robiła swoje. Akcja osadzona jest w 2021 roku, w Nowym Jorku. Piekło przedstawione przez autora jest tak koszmarne, że po przeczytaniu "Drogi do piekła", niewykluczone, że niejeden się nawróci. Cierpiące dusze, płomienie, kotły, dewiacje seksualne, tortury. Czytając ma się nadzieję, że ten "świat" jest mocno przerysowany, chce się nie wierzyć autorowi, by to mogło być prawdziwe. 

Przyznam, że to nie moja bajka. Przemoc to nie moja bajka. Mimo to nie mogłam się oderwać od książki. Przygotujcie się jednak na ostrą jazdę bez trzymanki.  Ludzkie oblicze bywa nieobliczalne.

Dziękuję Wydawnictwu Videograf za udostępnienie mi książki.




WESOŁYCH ŚWIĄT!


poniedziałek, 12 grudnia 2016

"Lion. Droga do domu" - Saroo Brierley

"Lion. Droga do domu" to historia prawdziwa, lecz tak niewiarygodna, że trudno uwierzyć, by mogła zdarzyć się naprawdę.

Saroo to 5-letni chłopiec mieszkający wraz z dwoma braćmi Guddu i Kallu, siostrą Sakilą oraz matką w Indiach. Ich dom to jedno pomieszczenie w którym muszą się wszyscy pomieścić, służące im za kuchnię, sypialnię i łazienkę, są jedną z bardzo wielu ubogich rodzin mieszkających w dzielnicy muzułmańskiej. Matce bardzo ciężko utrzymać czwórkę dzieci, posiłki bywają u nich wręcz głodowe, w związku z tym dzieci proszą obcych o jedzenie, lub po prostu kradną. Kiedy pewnego dnia Guddu wybiera się do sąsiedniej miejscowości, Saroo upiera się, by brat zabrał go z sobą. Guddu zostawia Saroo na dworcu kolejowym, nakazując mu nie ruszać się z miejsca, dopóki nie wróci. Chłopiec zasypia. Po przebudzeniu okazuje się, że brata nie ma, ze zdenerwowania wsiada do pociągu stojącego na stacji i znów usypia. Budzi się, kiedy pociąg jest w biegu, a w wagonie nikogo, tylko on Saroo, niewyobrażalnie przestraszony pięciolatek. Mimo stacji na których pociąg się zatrzymuje, Saroo nie może nic zrobić, drzwi pociągu nikt nie otwiera, a on sam, jest zbyt mały i słaby, by sobie z nimi poradzić. Jedzie tak wiele godzin, aż dojeżdża do Kalkuty, gdzie drzwi pociągu się otwierają, a Saroo znajduje się w tłumie ludzi, w ogromnym mieście, gdzie zło czai się za każdym rogiem. 

To tylko wstęp do wielkiej historii naszego bohatera. Jak potoczą się jego dalsze losy? Gdzie znajdzie swoje miejsce na Ziemi? 
Jak wspomniałam wcześniej, historia niewiarygodna, pełna wzruszeń, emocji, strachu, radości, dobroci i zła. Historia dająca nadzieję ludziom, którzy szukają swoich bliskich, co zresztą było głównym celem autora Saroo Brierley'a. Opowiedział swoje dzieje nie dla sławy, a dlatego, że ludzie czuli potrzebę poznania jego losów. 
Dzięki autorowi poznamy również Indie, widziane oczami małego, przestraszonego dziecka, jak i dorosłego mężczyzny. Autor porusza również temat adopcji dzieci niechcianych w Indiach.

"Lion. Droga do domu" to książka, obok której nie można przejść obojętnie. Na pewno wywarła na mnie ogromne wrażenie i pozostanie w mojej pamięci długie lata.

2 grudnia do kin wszedł film nakręcony na podstawie opowieści Saroo Brierley'a o tym samym tytule. Póki co polecam książkę, filmu nie widziałam.

Dziękuję Wydawnictwu Znak Literanova za udostępnienie książki.



niedziela, 4 grudnia 2016

"Przypomnij mi kim jestem" - Matthew Thomas


Powieść, którą dziś pragnę Wam zaproponować w 2014 roku trafiła na listę najważniejszych książek według "New York Times", "Publisher Weekly" i "Washington Post", by w szybkim tempie stać się bestsellerem.

"Przypomnij mi kim jestem" to opowieść o Eillen Tumulty, która urodziła się w rodzinie irlandzkich imigrantów. Mieszkają w Quenns, ojciec pracuje w barze, matka sprząta i pracuje w cukierni. Eillen obserwuje, jak matka wpada w nałóg alkoholowy, po wcześniejszym poronieniu. Stosunki pomiędzy rodzicami są nieznośne. Rodzice mijają się, każde żyje własnym życiem. Eillen w swych marzeniach widzi się w zupełnie innej rzeczywistości. Planuje, że jej życie będzie inne, nieszablonowe i mocno dąży, by tak się stało. Jako, że nauka nie sprawiała jej nigdy problemów, kończy studia pielęgniarskie. Przy pomocy przyjaciółki poznaje Eda, który zdecydowanie odbiega osobowością od dotychczas poznanych mężczyzn. Jest naukowcem, nie powala może swoim wyglądem, choć jest przystojny. Dla Eillen najważniejsze jest jednak, by był tylko dla niej i aby był mocnym oparciem. Marzy jej się piękny dom, lepsze życie, w okazalszej dzielnicy. Tak jakby chciała wymazać swą tożsamość, choć bywają chwile, tak jak w Dzień Świętego Patryka, kiedy uczestniczy w obchodach, bawiąc się wraz z innymi.  
Wychodzi za mąż za Eda w nadziei na lepsze, inne jutro. Czy Ed potrafi zaspokoić jej wymagania? Czy będzie tym wymarzonym, który zapragnie tego samego co ona?

Bohaterowie tak bardzo prawdziwi, jakby żyli tuż obok, ulicę dalej. Z problemami, jak nasze. Ludzki wymiar tej powieści pochłonął mnie całkowicie. 
Sen o Ameryce XX wieku. Niby tak wiele się zmieniło, a tak niewiele zmienia się w nas samych. Dla mnie powieść napisana po mistrzowsku, a doznania po jej przeczytaniu - refleksyjne.
Przeczytajcie, gorąco polecam. 

Podziękowania dla Wydawnictwa Wielka Litera.



"Odkurzacz czarownicy" - Terry Pratchett


Terry Pratchett to autor znany przede wszystkim z cyklu "Świat dysku", składającego się z 42 tomów, poruszających tematykę fantasy, religię, tolerancję, czy mechanizmy władzy.

"Odkurzacz czarownicy" to dla odmiany zbiór wczesnych opowiadań autora z dziedziny bajek. Bajek dla dzieci i dla dorosłych. Opowiadania przepełnione są magią, czarami i iluzją, zaś postaci w nich zawarte przekazują nam przestrogi oraz wartości, jakimi powinniśmy się w życiu kierować. Wszystko to podane w humorystycznej formie, co sprawia, że czas spędzony z Terry Pratchett'em  wpływa na nas relaksacyjnie i rozluźniająco.

Książka pełna interesujących i zabawnych ilustracji, znakomicie obrazujących przebieg zdarzeń. Wydawnictwo Rebis zadbało o piękną oprawę i druk. Okładka twarda, a czcionka, jak na bajki przystało większych niż zwykle rozmiarów.

Terry Pratchett zwany współczesnym bajarzem wciąga nas bezgranicznie w swoje historie piórem malowane. Łodzie podwodne, Dziki Zachód w Wielkiej Brytanii, wojny lodowe, owcze rodeo w Walii, mrówka o imieniu 4179003 czy wojna czarodziejów, to tylko namiastka tego, co znajdziecie w "Odkurzaczu czarownicy".
Cieszy mnie ogromnie fakt, iż jest to kolejna pozycja dla rodziców oraz dzieci, a gwarancją dobrej zabawy jest sam autor, Terry Pratchett, którego chyba nie trzeba specjalnie reklamować. 

"... Jack szedł sobie lasem, gdy nagle tuż obok niego przemknęło zaklęcie, zmierzając na południe.
Nie jest trudno spostrzec przelatujące zaklęcie, gdy się jest dobrze wyszkolonym w tej dziedzinie, a Jack, jako uczeń czarodzieja, był. To, które zauważył, wyglądało jak... cóż, jeśli w ogóle można opisać zaklęcie, to wyglądało jak mała chmurka czerwonawej mgły, naszpikowana migającymi światełkami..."

Czyż można mu się oprzeć?! Mam nadzieję, że będziecie się znakomicie bawić, a nadchodzące święta pozwolą wszystkim choć trochę zwolnić, by poświęcić czas na wspólne czytanie bajek Terry Pratchett'a.



Dziękuję Wydawnictwu Rebis za udostępnienie mi książki.