wtorek, 30 stycznia 2018

"Institor. Kto pierwszy podpalił stos..." - Adam Lard


Nie jestem zbyt biegła w historii, tym niemniej jestem nią (jakby tu to najprościej ująć?) zainteresowana. Nie przesiaduję nad konkretnym okresem i nie studiuję go, ale posiadam wystarczający zakres wiedzy historycznej, by podjąć dyskusję. Powiedzmy "liznęłam" wszystkie epoki po trochu. Jest to o tyle dobre, że każda z książek historycznych wpadająca w moje ręce jest  ciekawa, poszerzająca moje horyzonty. Palenie kobiet na stosie to temat o którym wie każdy, choćby tylko kojarzył czarownice z Łysą Górą i miotłą lub widział je w bajkach. Kiedy "Institor" autorstwa Adama Larda pojawił się u mnie poczułam, że będzie ciekawie. 600 stron które wciągają i puścić nie chcą. Czary jakieś?
Z końcem roku 1517 w Lyonie spalono na stosie trzy kobiety. O zbadanie sprawy został poproszony znany inkwizytor Heinrich Kramer, autor Malleus Maleficarum, Młota na czarownice. Kobiety rzekomo przelatywały nad jeziorem - na miotłach! Śledztwo bardzo drobiazgowe, nie pozbawione argumentów siłowych, po wykonanej próbie wody, doprowadziło je na stos. To tylko trzy spośród kilkuset kobiet spalonych na stosie dzięki wnikliwym śledztwom Heinricha Kramera.
500 lat później, jesienią w roku 2017, czeski historyk Jan Gutman pojawia się w Lyonie w zakonie dominikanów, by porozmawiać z przeorem , ojcem Rogerem. Jan Gutman szuka informacji o Heinrichu Kramerze, pragnie przeszukać dostępne notatki z uwagi na możliwość znalezienia prywatnych zapisków inkwizytora.
Tyle z treści, myślę, że na tyle ciekawa, że warto jej poświęcić swój czas wolny.
Powieść to koktajl złożony z faktów historycznych przemieszanych z fikcją. Ja laik pogubiłam się, co jest prawdą, a co wymysłem autora.  Wiem na pewno, że autor inkwizytorowi wydłużył na swoje potrzeby życie. Z informacji jakie znalazłam wynika, że Kramer zmarł w 1505 roku. Rzecz jasna w dalszej części powieści pojawi się sporo tajemnic, a trup będzie ścielił się gęsto.
Historia kontrowersyjnego inkwizytora jest ciekawa również ze względu na lata w których żył. Poparcia udzielili mu trzej kolejni papieże: Sykstus IV, Innocenty VIII oraz Aleksander VI. 
Lekkie pióro Adama Larda nadało tej historii, osadzonej w ponurych czasach średniowiecznej Europy klarowności i nieszablonowości. Nawet momenty, które mniej mnie interesowały czytało się chętnie i z ciekawością. Widać, że autor bardzo zaangażował się w przestudiowanie historii Kramera.
Polecam wszystkim, bo to dobrze napisana historia godna uwagi.
Dodam, że książka bardzo porządnie wydana przez Wydawnictwo Fabula Fraza.







czwartek, 25 stycznia 2018

"nIQczemni szaleni naukowcy" - gra planszowa autorstwa Donalda X. Vaccarino


Jako, że w życiu musi się coś dziać nowego, uznałam, że fajnym dodatkiem do książek okażą się ogólnie bardzo lubiane gry planszowe. Od tej pory jeśli tylko w moje ręce trafi nowa "planszówka" będę się starała ją zrecenzować. Proszę o wyrozumiałość, bo robię to po raz pierwszy :)

Niqczemni szaleni naukowcy to gra przeznaczona dla 2 do 6 osób. Informacja na pudełku mówi, że gra nadaje się już dla dzieci od lat 10-ciu z czym nie do końca mogę się zgodzić, przynajmniej przy pierwszym rozdaniu, kiedy trzeba zapoznać się z regułami gry. Mogę się jednak mylić, towarzystwo w którym grałam składało się z samych dorosłych osób. Czas trwania jednego rozdania według autora gry to około 30 minut, chyba nieco podane na wyrost. Przygotowanie do gry zajmie nam dosłownie chwilę.
Celem nIQczemnych jest przejęcie kontroli nad światem przy pomocy skonstruowanych wynalazków. Wygrywa gracz, który jako pierwszy zdobędzie 20 punktów.
Rozgrywka w nIQczemnych podzielona jest na tury. Każdy z graczy wykonuje ruchy jednocześnie z innymi, co jest chyba jedyną rzeczą w grze jaka mi na początku przeszkadzała. Kiedy się uczyliśmy zrobił się przy tym mały galimatias. Kiedy już poznaliśmy dobrze reguły gry, przestało to przeszkadzać.
Każdy z graczy wybiera jedną kartę Akcji i zagrywa ja przed sobą stroną zakrytą. Podczas jednej tury każdy może wykorzystać tylko jedną kartę Akcji, no chyba, że wylosowane karty Konwersji podpowiadają inaczej.
Wszyscy jednocześnie odkrywają zagranymi przez siebie kartami Akcji.
Następnie wszyscy zbierają fundusze pochodzące od szpiegów.
Po zakończeniu każdej tury należy policzyć punkty zwycięstwa zdobyte przez każdego uczestnika.
Jak już wcześniej wspomniałam wygrywa osoba, która jako pierwsza zdobędzie 20 punktów. Może jednak dojść do sytuacji, kiedy mamy remis. Wtedy następuje dogrywka, gramy do momentu, kiedy któryś z uczestników zgromadzi więcej punktów niż pozostali.

Zawartość pudełka:
- niewielka plansza, która ląduje na środku stołu (w zupełności wystarczy nam niewielka ława). Plansza podzielona jest na  4 strefy do których każdy gracz będzie wysyłał swoich szpiegów, dwa miejsca przeznaczone na karty Konwersji, jedno miejsce przeznaczone na karty Wynalazków, kolejne jako stos do kart odrzuconych.
- 30 pionków szpiegów, w sześciu różnych kolorach, po 5 sztuk w każdym kolorze.
- 36 kart Konwersji. W każdym rozdaniu biorą udział dwie wylosowane, reszta zostaje odłożona na bok.
- 64 karty Wynalazków.
- 24 karty Akcji, to sześć zestawów po 4 karty w różnych kolorach.
- 90 Monet, 12 o nominale 10$, 24 o nominale 5$ oraz 54 o nominale 1$.

Doradzam przejrzenie kart, w szczególności kart Wynalazków, karta zawiera w sobie koszt prototypu, nazwę wynalazku, punktację i efekt wynalazku. Największą "trudność", o ile można tak to nazwać mieliśmy na początku z załapaniem odczytywania tych kart ;)

Reasumując bardzo przyjemnie spędziliśmy czas. Trudność praktycznie żadna, kwestia ogarnięcia jednego, no góra dwóch rozdań. Grafika bardzo czytelna. Wykonanie bardzo należyte, wręcz nienaganne.


niedziela, 7 stycznia 2018

"Kobieta w oknie" - A.J. Finn



"Kobieta w oknie", no cóż, tytuł skojarzył mi się z moją sąsiadką z dzieciństwa, która, jak mi się wtedy wydawało nie miała innych obowiązków oprócz wiecznego stania w oknie. Wtedy nie mogłam zrozumieć, jak można tak beznadziejnie się nudzić. Nie pokusiłam się o wytężenie swoich komórek mózgowych, by wyobrazić sobie, jak to "nudne" życie może być czasem pasjonujące. Dopiero powieść A.J. Finn mi to uzmysłowiła.

Tytułowa bohaterka Anna Fox, z zawodu terapeutka dziecięca, nie wychyla nosa z domu z powodu agorafobii. Anna swe życie spędza na popijaniu leków alkoholem, lekcjach francuskiego, graniu w szachy i oglądaniu czarno-białych thrillerów. Z rodziną kontaktuje się przez internet. By życie miało smaczek podgląda przez okno za pośrednictwem aparatu fotograficznego wszystkich wokół sąsiadów. Szczególnie sąsiadów z naprzeciwka. Pewnego razu dostrzega coś, co nie było przeznaczone dla jej oczu. I to jest chwila w której ja już nie potrafiłam odłożyć na bok książki, choć przyznam, że początek troszkę mnie nudził. Czytelnik wiedząc o inklinacjach alkoholowych Anny, zaczyna się zastanawiać, co jest prawdą a co chorym wyobrażeniem jej umysłu. 

Nieodmiennie powieść przypomniała mi film "Okno na podwórze" w reżyserii Alfreda Hitchcocka i chyba cały klimat powieści utrzymany jest w tym stylu, o ile dobrze sobie film przypominam. Czyta się migiem i faktycznie można by powtórzyć słowa Stephena Kinga, że książka jest "nieodkładalna".

Uważam, że "Kobieta w oknie" to świetny thriller psychologiczny, przy którym będziecie się dobrze bawić, a wyjaśnienie wszystkich tajemniczych wątków Was zaskoczy, choć czytając będzie się Wam wydawało, że znacie odpowiedzi na wszystkie pytania.

Premiera książki 2 lutego 2018. Co do autora to niestety niewiele mogę w tym temacie napisać. Autor pochodzi z Nowego Jorku, wcześniej przez 10 lat mieszkał w Anglii. Pisał dla "Los Angeles Times", "Washington Post" oraz "Times Literary Supplement". "Kobieta w oknie" to jego debiut książkowy.

Dziękuję Grupie Wydawniczej Foksal za udostępnienie mi książki.