środa, 12 grudnia 2018

Bolek i Lolek. Zupełnie nowe przygody - Karolina Macios


Może to nie jest normalne, że Bolek i Lolek znów trafili w moje ręce, kiedy już dzieckiem nie jestem, ale mam tyle fajnych wspomnień z tymi uroczymi chłopakami, że nie mogłam się powstrzymać. Książka pokaźnych rozmiarów, nie jakaś tam książeczka. Jest co czytać.

Bolek i Lolek i ich pies Zuch w czasach obecnych, w erze internetu. Brakuje Toli, ale zastąpiła ją przesympatyczna Zuza kochająca zwierzęta i dbająca o ekologię, tym samym ucząca chłopaków jak żyć w zgodzie z naturą. Również zdrowe odżywianie znajdzie tu swoje miejsce. 
Jak zawsze wpadają w tarapaty. Sąsiad okazuje się być wampirem, a w nader tajemniczych okolicznościach znika Święty Mikołaj, którego to renifery widziały po raz ostatni na stacji benzynowej. Jak ich nie kochać?

Książka bez górnolotnych tekstów, napisana poprawną polszczyzną, w sposób zrozumiały dla malucha. W treści zabawna, również dla dorosłego. Czytając naszym milusińskim, sami się również nudzić nie będziemy. Brawa dla autorki - Karoliny Macios. Książkę przepięknie zilustrowała Sara Szewczyk.
W związku z nadchodzącymi świętami, uważam, że to znakomity pomysł na prezent pod choinkę.


wtorek, 13 listopada 2018

Ostatni obraz Sary de Vos - Dominic Smith


Wiecie, że w XVII wieku w Holandii były kobiety artyści malarze? Zawsze mi się wydawało, że w tamtych czasach była to wyłącznie domena mężczyzn. Mimo, iż książka, którą pragnę Wam dziś zaproponować opowiada dzieje fikcyjnych postaci, w tym tytułowej Sary de Vos, opisy są tak sugestywne, że czytając chce się mieć choć wrażenie, że zdarzyło się to naprawdę.
Akcja powieści dzieje się na przestrzeni trzech okresów czasowych, w XVII i XX wieku oraz w czasach mniej więcej współczesnych. Niechronologicznie przeplatających się ze sobą. Losy Sary de Vos - pierwszej malarki przyjętej do amsterdamskiej Gildii Świętego Łukasza, Marty'ego de Groot - spadkobiercy starej holenderskiej fortuny oraz Ellie - historyczki sztuki, mieszkającej w Sydney.
Wszystko zaś kręci się wokół obrazu "Na skraju lasu".
To powieść nie tylko dla miłośników sztuki, choć Ci z pewnością docenią kunszt i przygotowanie merytoryczne autora. Nie znajdziecie tu szybkiej akcji. Wszystko będzie się toczyć w odpowiednio dobranym dla siebie czasie. Znajdziecie tu tajemnice skrywane na dnie ludzkich serc, pasje, miłość, dziwnie przeplatające się ze sobą losy oraz znakomite opisy sztuki malarskiej XVII wieku.
Wszystko to mnie urzekło, wyciszyło, uspokoiło. Pozwoliło odpocząć. 
Choć z reguły wolę książki z  nieco większą dynamiką, do "Ostatniego obrazu Sary de Vos" pewnie jeszcze kiedyś powrócę.
Patrząc po opisie na okładce mówiącym o autorze, to dziw bierze, że Dominic Smith Australijczyk z urodzenia i Teksańczyk z wyboru, mógł swą powieść tak subtelnie, a zarazem fachowo ująć w słowa.

Dziękuję Wydawnictwu Rebis za udostępnienie mi powieści.

czwartek, 4 października 2018

Mama - Sylwia Kubryńska


"Mama" autorstwa Sylwii Kubryńskiej to powieść o macierzyństwie. Można by na tym skończyć, gdyby nie fakt, że tym razem nie jest to przesłodzona historia. Tym razem to opowieść o dziewczynie, która miała "szczęście" zostać matką nie planując tego wydarzenia. Bez wsparcia bliskich, bez elementarnej wiedzy, jak być matką oraz ze świadomością samotności. 
Przyznam, że niełatwym było zgranie się z autorką przez pierwszych kilkadziesiąt stron. Nie wszystko wydawało mi się spójne, było wręcz chaotyczne i budzące moją irytację. Jednak tak właśnie miało być, lepiej autorka nie mogła tego przedstawić, wprowadzić czytelnika w odpowiedni klimat. Życie tej młodej dziewczyny właśnie takie nagle się stało. Dokładnie tak czuje się człowiek, któremu świat zaczyna się walić. 
Marzenia o życiu, które nagle spłatało figla, wywracając wszystko do góry nogami. Do czego ta trudna sytuacja doprowadzi ją samą oraz jej synka? Koniecznie przeczytajcie. Myślę, że każda z Was Drogie Panie znajdzie w bohaterce część siebie. Nawet jeśli głośno nigdy o tym nikomu nie wspominałyście.
Po przeczytaniu tej powieści już chyba nikt nie pomyśli, że kobiety przychodzą na świat obdarzone przez naturę genem sukcesu w byciu matką. Tym bardziej w czasach, kiedy zbyt mały nacisk kładziemy na edukację w tej materii. 
Oczywiście polecam, rzecz jasna nie tylko matkom. 

niedziela, 19 sierpnia 2018

Pani Fletcher - Tom Perrotta


Napis z okładki korcił "Dla fanów Wielkich kłamstewek i Gotowych na wszystko" i jak można było sobie odmówić, skoro "Gotowe na wszystko" to jeden z moich ulubionych seriali?

Eve Fletcher to szefowa Centrum Seniora, rozwiedziona, matka Brendana, który akurat wyjeżdża na studia. Eve znosi ten fakt marnie. Rozłąka i tęsknota za synem to jedno, drugie to samotność. Jedyne jej towarzystwo to podwładni z którymi wolałaby jednak się nie spoufalać. Ciężko przychodzi jej fakt zerwania pępowiny przez syna . Jego rzadkie kontakty sprawiają jej przykrość. Brandon zaś nie najlepiej adaptuje się wśród nowych znajomych. Nieco inaczej wyobrażał sobie wyrwanie się z domu rodzinnego, na rzecz życia studenckiego.
Znudzona Eve pewnego wieczoru otrzymuje sprośnego sms-sa, którego treść w pierwszej chwili bagatelizuje, uznając go za żart któregoś z kolegów Brandana. Z tych nudów i beznadziei trafia do mamuśkodajni, portalu pornograficznego. To co z początku przeraża, zawstydza i onieśmiela nagle zaczyna podniecać, kręcić, wciągać. Staje się nałogiem, który przynosi zadowolenie.
Tymczasem Brendan przeżywa zderzenie z rzeczywistością. Jego wyobrażenia a to z czym się spotyka, to dwa różne bieguny. Życie studenta nie jest bajką, a relacje z kobietami odbiegają od tego, czego nauczył się z filmów porno.

Kąśliwość i cierpki humor to postscriptum moralności naszych czasów w wydaniu autora. Czyta się go lekko, mimo tematów, które raczej wielu wolałoby pominąć w literaturze. Znajdziecie dobrze wykreowane postaci. Spokojną i niespieszną akcję. Dokładne opisy. Polecam, lecz nie przyrównywałabym powieści do "Gotowych na wszystko". 

Dziękuję Wydawnictwu Znak Literanova za udostępnienie mi powieści.

czwartek, 26 lipca 2018

Rzeźnicy i lekarze - Lindsey Fitzharris


Spośród osób, które widziały co czytam, znalazło się paru, którzy pukając się w czoło mówili - kobieto, co Ty czytasz? Faktycznie tytuł nie jest zbyt zachęcający, a po przeczytaniu pierwszych kilkunastu stron, wiedziałam już, że pora kolacji nie jest odpowiednia na czytanie - krew się lała Drodzy Państwo. Nie myślcie sobie jednak, że to horror, czy thriller, nie, nie, nic bardziej mylącego. To historia medycyny, może by to precyzyjniej ująć bardziej chirurgii.

Zapewne i w obecnych czasach zaglądając na salę operacyjną niejeden zaliczyłby omdlenie. Nie należy to zapewne do przyjemnych widoków. To jednak co działo się za czasów Josepha Listera trudno byłoby nazwać operacją, a miejsce w którym dokonywano tego aktu salą operacyjną. Faktycznie rzeźnia będzie chyba najodpowiedniejszym określeniem. Do tego w tej rzeźni najczęściej przebywała masa obserwatorów, operacja była aktem teatralnym, gdzie pacjent bez znieczulenia i bez zasad higieny najczęściej umierał. Wszystko miało się zmienić za jego przyczyną - Josepha Listera. 
Wielka Brytania wiek XIX, akcja książki głównie dzieje się tutaj, kiedy Joseph Lister, student chirurgii zaczyna zastanawiać się, dlaczego ludzie umierają na potęgę podczas operacji. Jego droga nie była usłana różami, bo choć podążał w dobrym kierunku nikt nie chciał wierzyć w jego odkrycia. Dobrze, że znalazł się taki człowiek, bo kto wie, czy nadal pójście do szpitala na operację nie byłoby bardziej niebezpieczne niż wycięcie sobie chorego organu w domu.

Nie liczcie na miłą opowieść, bo taka nie jest. Jest to jednak bardzo rzetelnie spisana historia genialnego człowieka. Spisana prostym językiem, który to bardzo wpływał na moją wyobraźnię. Autorka Lindsey Fitzharris  to doktor nauki i medycyny, absolwentka Oxfordu, zatem znajdziecie  rzeczowe opisy. Oczywiście wszystkim polecam przeczytanie książki, z pominięciem tych o słabych nerwach.

Premiera 5 września 2018 roku.
Dziękuję Wydawnictwu Znak za udostępnienie mi książki.

środa, 11 lipca 2018

Sfinks - Christian Jacq


Powieści Christiana Jacq'a poznałam dzięki tematyce jaką sobie ukochał - Starożytny Egipt. Coś co od najmłodszych lat zapierało mi dech w piersiach i po dziś dzień nie mogę się powstrzymać, kiedy w tytule widzę napis "Sfinks".

"Postęp technologiczny to bezlitosne bóstwo" - trudno się z tym stwierdzeniem nie zgodzić. Można się jednak nieco zamotać, czytając to w opisie książki. Postęp technologiczny i Starożytny Egipt, czy to da się z sobą połączyć, mając na uwadze postęp technologiczny naszych czasów? Koniecznie przeczytajcie, bo to bardzo ciekawa powieść sensacyjna z niespodziewanymi zwrotami akcji. Na przeczytanie dajcie sobie kilka godzin, bo mniemam, że nie będziecie chcieli wypuścić książki z ręki, dopóki nie przeczytacie jej końca.

Znany dziennikarz Bruce Reuchlin wpada na trop zagadkowej grupy Dziewięciu Nieznanych Zwierzchników, której geneza sięga czasów starożytnych. Bruce wikła się w ogromne kłopoty z których stara się go wyciągnąć jego przyjaciel Mark Vaoudois, syn właściciela potężnego koncernu, tragicznie zmarłego w wypadku lotniczym. Ale czy na pewno w wypadku? Okazuje się, że tragiczna śmierć ojca Marka nie była przypadkowa. Sprawa prowadzona przez Bruce'a ściśle wiąże się ze śmiercią potentata. Zagłębiając się w tajemnice tajnego bractwa zmierzymy się z rozgryzieniem trudnej zagadki.

"Sfinks" to kolejna już powieść Christiana Jacq'a jaką przeczytałam. Za każdym razem udaje mu się wbić mnie w fotel kilka godzin. Świat przestaje istnieć. Chodź to zupełnie inna powieść niż "Śledztwa Księcia Setny" to absolutnie się nie zawiodłam. Lubię sieć intryg dozowaną przez autora. Proponuję wybrać "Sfinksa" jako jedną z książek zabranych z sobą na wakacje. Idealna na deszczowe popołudnie, będziecie tak zaczytani, że nie zauważycie, kiedy znów zaświeci słońce.

Dziękuję Wydawnictwu Rebis za kolejną z książek Christiana Jacq'a.

wtorek, 3 lipca 2018

Zapowiedź premiery! Dziewczyny z Wołynia - Anna Herbich

Z przyjemnością przedstawiam premierę Wydawnictwa Znak Horyzont "Dziewczyny z Wołynia" autorstwa Anny Herbich.
W 1939 roku sielskie życie na Wołyniu się kończy. Polska upada, zmieniający się okupanci sieją postrach. Jednak największe zagrożenie przychodzi ze strony, z której nikt się tego nie spodziewał. Sąsiadów. Kumów. Ukraińców. Wiedzeni banderowską wizja Ukrainy zaczynają mordować Polaków. 
Wołyńskie dziewczęta były jeszcze dziećmi, gdy rozpoczął się pogrom. Widziały śmierć rodziców, braci, sióstr i rzeź całych wsi. Słyszały błagania bezbronnych ofiar opętanych szałem mordu Ukraińców. Z dnia na dzień straciły nie tylko najbliższych, ale również swoją ojcowiznę.
Nowa książka autorki bestsellerowych Dziewczyn z Powstania, Dziewczyn z Syberii i Dziewczyn z Solidarności.
Już od 4 lipca dostępna w księgarniach.

wtorek, 26 czerwca 2018

Stephen King "Laurie" zupełnie za darmo!



Dla miłośników twórczości Stephena Kinga niespodzianka - najnowsze opowiadanie mistrza grozy (zupełnie za darmo) pt. "Laurie". Wydawnictwo Prószyński i S-ka w prezencie dla Czytelników zakupiło do niego prawa i przetłumaczyło oraz opublikowało w serwisie lubimyczytac.pl .
Koniecznie skorzystajcie :)

http://lubimyczytac.pl/aktualnosci/10548/przeczytajcie-opowiadanie-stephena-kinga


Miłego czytania :)

niedziela, 24 czerwca 2018

Szczurołap - Jay Asher i Jessica Freeburg


Pośród gęstego i mrocznego lasu żyje sobie Magdalena, młoda głucha dziewczyna, opiekująca się starszą kobieta Agathe. Kiedy do miasteczka przybywa młody chłopak, Magdalena widzi w nim spełnienie swoich najskrytszych marzeń. Chłopak okazuje się być Szczurołapem, który za pomocą fletu potrafi zaczarować zarówno ludzi, jak i szczury. W miasteczku Hameln, nieopodal,chłopak otrzymuje zlecenie wyprowadzenia plagi szczurów, w zamian oczekując wysokiej zapłaty. 
Dwójka pisarzy Jay Asher oraz Jessica Freeburg do spółki ze znakomitym rysownikiem Jeffem Stokleyem stworzyli komiks, który powstał na podstawie tragicznych wydarzeń z 1284 roku. 
Nawet Ci, którzy znają te historię z przyjemnością wezmą do ręki komiks. 
Czy Magdalena spełni swe marzenia? Większość z Was zna zapewne zakończenie. Historii tej nie można podciągnąć do opowieści z happy endem, tym niemniej ma w sobie tyleż wartości, że warto po nią sięgnąć. Po jednej stronie mamy Magdalenę, szczerą i dobrą istotę. Po drugiej zaś stronie Szczurołapa, chłopaka karmiącego się zemstą. 
Zarówno treść, jak i pokazanie jej w formie komiksu zasługują na pochwałę. Może dzięki bardziej przystępnej formie więcej osób pozna losy Magdaleny i Szczurołapa oraz mieszkańców XIII wiecznego Hameln.
Gorąco polecam.
Dziękuję Wydawnictwu Rebis za udostępnienie mi komiksu.

Antoni Macierewicz. Biografia Nieautoryzowana - Anna Gielewska i Marcin Dzierżanowski


Od kilku dni zamierzam zrecenzować książkę "Antoni Macierewicz. Biografia nieautoryzowana". Nie wiem czy jestem jedyna w tych zamierzeniach, czy inni również wrzucili tę książkę na warsztat swych przemyśleń. Pytanie, czy zastanawiają się co napisać, czy zastanawiają się czy w ogóle coś pisać. Nic nie napisać byłoby krzywdzące dla autorów Anny Gielewskiej i Marcina Dzierżanowskiego, bo przyłożyli się bardzo, by zebrać fakty o Antonim Macierewiczu na prawie 500 stronach. Napisać coś pozytywnego zaś będzie raczej strzeleniem sobie w kolano w tym chorym dla Polski czasie. Gdybym nawet chciała wybrnąć z tego w sposób dyplomatyczny, to tak po prawdzie marny ze mnie dyplomata. Cisną się na usta słowa, które mogłyby być użyte przeciwko mnie. Może niech zachętą do przeczytania będzie fakt, że wiele jest tu informacji, które może niekoniecznie Was zaskoczą, ale z pewnością zaciekawią i pozwolą na wydanie własnego osądu. Dla mnie ta książka ma kilka walorów. Wspomnę o jednym - historia, ta nie do końca mi znana, choćby z uwagi na okres, kiedy byłam dzieckiem i nie podchodziłam z uwagą do wydarzeń tamtych lat. Myślę, że autorzy dołożyli wielkich starań, by rzetelnie wszystko oddać. Nawet jeśli coś im się nie udało, to trzeba brać pod uwagę, że korzystali z dokumentów IPN-u oraz przekazów ustnych. Tyle ode mnie. Przeczytajcie.

środa, 6 czerwca 2018

Moje serce w dwóch światach. Tom 3 - Jojo Moyes


Po obejrzeniu ekranizacji powieści o Louisie Clark, musiałam wreszcie sięgnąć po książkę, by móc przekonać się, jakiego pióra używa Jojo Moyes.
Nie zawiodłam się. Pióro lekkie i ociekające wzruszeniem, a własnie tego oczekiwałam.
Tym razem Lou za namową swojego chłopaka Sama, przyjmuje pracę w Nowym Jorku. Zostaje zatrudniona przez bardzo bogatego biznesmena Gopnika, jako asystentka jego żony Agnes, pochodzącej zresztą z Krakowa. Lou stawia czoła nowym wyzwaniom. 

Will jest ciągle obecny w jej myślach. Lou stara się żyć, postępować tak, jak chciał dla niej Will.  Zostając asystentką  Agnes poznaje nowy świat, jakże inne życie od tego, jakie prowadziła dotychczas. Agnes zanim poznała swego bogatego męża świadczyła dla niego usługi masażu. Ma mnóstwo problemów z pasierbicą, byłą Panią Gopnik oraz z nowym otoczeniem, które nie chce jej przyjąć, uznając za kogoś gorszego. Lou staje się jej przyjaciółką i powiernicą. 
Jak potoczą się losy Lou, Sama, Gopników oraz kilku nowych bohaterów, które pojawiają się w powieści? Co z miłością Lou i Sama, kiedy na ich drodze pojawią się Katie oraz Josh, tak bardzo podobny do Will'a?

Powieść mi się podobała, choć główna bohaterka czasami irytuje mnie swoją postawą, dziwnymi zachowaniami, ale może tak właśnie mamy ją odbierać. Dobrze jest znać wcześniejsze losy Louisy Clark, jako, że powieść często nawiązuje do wątków z wcześniejszych części.

To bardzo ciepła historia o miłości, przyjaźni, niefajnych i fajnych ludziach, ludzkich wyborach oraz wychodzeniu na przeciw życiowym wyzwaniom. Momentami wzruszająco, a czasem śmiesznie. Trafiłam również na kilka dłużyzn, ale jak na 500 stron to i tak dobry wynik. Idealna książka na słoneczne popołudnie.






piątek, 1 czerwca 2018

Wirus - Graham Masterton


Miałam nadzieję, że wyrosłam z horrorów, a jak tylko pojawiła się propozycja przeczytania kolejnej książki Grahama Mastertona, nie potrafiłam się oprzeć. Czytając go zadaję sobie pytanie skąd on bierze te pomysły, mnie by w życiu nic takiego do głowy nie przyszło. A jednak mimo absurdalności wychodzi mu niezły horror. No cóż, nie od dziś książki pisze i wierzcie mi, że wystraszył mnie na tyle, że zastanawiam się, czy jeszcze kiedykolwiek odwiedzić sklep z używaną odzieżą.
Książka rozpoczyna się samobójstwem Pakistanki mieszkającej w jednej z dzielnic Londynu. Dziewczyna wylewa sobie na twarz kwas. Po tym rozpoczyna się seria morderstw, a ich sprawy prowadzi detektyw Jeremy Pardoe, zajmujący się dotychczas mało ważnymi sprawami oraz detektyw Dżamila Patel, zajmująca się zbrodniami honorowymi. Niebawem odkrywają, iż wspólnym mianownikiem wszystkich zabójstw są ubrania z londyńskiego second handu. Ale to dopiero początek. Duża dawka brutalności nie pozwoli Wam zasnąć. Mnie już niewiele brakowało, by czytać przykryta po czubek głowy kołdrą. Autor po raz kolejny wykorzystał wierzenia ludowe. 
Warto przeczytać, jeśli ktoś lubi się bać. 
Chciałam tym razem podejść do Mastertona z dystansem. Uznałam, że jestem już dużą dziewczynką i jakieś niewiarygodne historie nie będą w stanie zburzyć mego spokoju. Masterton podstępem znów zrobił swoje i żadne moje racjonalne podejście nie pomogło. Czyżby mistrz horroru? Oceńcie sami.

Dziękuję Wydawnictwu Rebis za udostępnienie książki.

wtorek, 22 maja 2018

Trupia farma. Nowe śledztwa - Bill Bas, Jon Jefferson


"Trupia farma" - ten chwytliwy tytuł, który kojarzył mi się z horrorem, no może thrillerem, okazał się być książką opartą na faktach, trupich faktach.

Już dawno nie czytałam książki tak długo i to nie dlatego, że źle się czytało. Raczej czas jaki miałam ostatnio na relaks nie był czasem, kiedy mogłam się skupić, a w tym przypadku skupienie było potrzebne. No i trzeba nadmienić, że nie jest to lekka lektura, wręcz przeciwnie.  
"Trupia farma" to już kolejna część opisywanych spraw z archiwum "Detektywa kości". Bill Bass i Jon Jefferson opisują jak na przestrzeni 50 lat zmieniły się metody badawcze, jak rozwinęła się antropologia i kryminologia oraz jakie nowe technologie zostały wprowadzone. Nie mogę opisywać tu żadnej ze spraw, bo nie mielibyście frajdy z przeczytania tej innej od wszystkich książki. Pozwolę sobie napomknąć jedynie, że momenty były... a moja zbyt wybujała wyobraźnia dawała znać o sobie. Robaki, kości, muchy, larwy, mordercy, zbrodnie. Dodam, że trupia farma istnieje naprawdę, nie jest to jedynie tytuł książki. Dla miłośników seriali "CSI" lub "Kości" będzie to "wisienka na torcie", dla innych trudno powiedzieć. Ja przeczytałam z ciekawością i pewnie, jeśli pojawi się kolejna część znów po nią sięgnę. Teraz jednak będę już wiedziała, czego mogę oczekiwać.

Dziękuję Wydawnictwu "Znak" za udostępnienie mi tej ciekawej lektury.



niedziela, 6 maja 2018

Shinrin Yoku. Japońska sztuka czerpania mocy z przyrody - Hector Garcia i Francesc Miralles


Jak nie sięgnąć po książkę z tak intrygującym tytułem -"Shinrin Yoku"? Już z czystej ciekawości musiałam ją mieć.
Shrinrin Yoku to w prostym tłumaczeniu sztuka kąpieli leśnych, czyli spędzania czasu pośród drzew. To sztuka wywodząca się z Japonii. W ostatnich latach naukowcy potwierdzili jej lecznicze właściwości dla ludzkiego organizmu. Dzięki leczniczej mocy drzew wytwarza się więcej hormonów szczęścia, stajemy się spokojniejsi, nie mamy huśtawek nastrojów, a nasze uszkodzone tkanki lepiej się regenerują. Ciśnienie krwi się normuje, tętno spowalnia, a nasz sfatygowany ciągłym patrzeniem w monitory i smartfony wzrok ulega poprawie. Dzięki leśnym spacerom układ odpornościowy sprawniej chroni nas przed chorobami. Podobno też stajemy się bliżsi długowieczności oraz zmniejsza się ryzyko demencji.
Z książki dowiecie się w jaki sposób czerpać te dobrodziejstwa natury oraz jak radzić sobie, kiedy nie ma możliwości bezpośredniego obcowania z drzewami, odgłosami lasu, czy substancjami organicznymi wytwarzanymi przez rośliny wyższe. Znajdziecie tu wiele przydatnych wskazówek a książka zachwyci Was pięknymi ilustracjami.
Przyznam, że o leczeniu drzewami słyszałam wiele lat temu. Wtedy nikt nie nazywał tego sztuką japońską. Myślę, że każda z kultur na jakimś etapie rozwoju posiadła tę wiedzę, Shinrin Yoku zaś jako pierwsze zostało poparte badaniami naukowymi. Fajnie było przeczytać, że moje wielokrotne przytulanie się do brzozy nie było takie głupie. I pewnie nie trzeba być Alfą i Omegą by wiedzieć, że natura nam sprzyja i należy o nią również zadbać, a książka ta być może wiecznie zabieganym ludziom uzmysłowi, że czasem dobrze jest zwolnić, choćby po to by zaczerpnąć świeżego powietrza wśród naszych pięknych lasów.
"Shinrin Yoku" to kolejna pozycja wydawnicza autorów bestsellerowego "Ikigai" Hectora Garcia oraz Francesca  Mirallesa.

Dziękuję Wydawnictwu Znak Literanova za możliwość przycupnięcia wśród drzew z książką, choć przez chwilę.

wtorek, 1 maja 2018

Serce nr 62 - Zbigniew Górniak

Okładkę "Serce nr 62" widywałam w ostatnich kilku tygodniach wiele razy, niestety nie wpadła mi w oko, ale stare przysłowie pszczół powiada: "nie oceniaj książki po okładce". Przyznam, że treść mnie zaskoczyła, nawet bardzo.
Należę do ludzi ciekawskich, myślę, że lubię wiedzieć więcej niż przeciętny człowiek. Jednak temat zawarty w powieści Zbigniewa Górniaka umknął mi, wstyd przyznać. Dotychczas sądziłam, że wyzysk ludzi, narkotyki oraz potrawy z psiego mięsa w restauracjach to główne zarzuty w stronę naszych azjatyckich "przyjaciół". Zbigniew Górniak wspomniał o handlu ludzkimi organami, o farmach ludzkich narządów. Krew mi zmroziło.
Główny bohater Witold Niemcewicz to człowiek z listy 100 najbogatszych ludzi w Polsce. Nie brakuje mu niczego, prócz zdrowia. Chcąc być w zgodzie z własnym sumieniem szuka dla siebie serca w Chinach. Bez problemu mógłby znaleźć dla siebie serce w Polsce, wystarczyłoby zapłacić tam gdzie trzeba ale Witold Niemcewicz nie chce, by ktoś przez niego "wypadł z kolejki".
W tym celu kontaktuje się z Azjatą (Chirurg). Na przeszkodzie staje aktywistka Agnieszka Wyrwał, przeciwstawiająca się handlowi narządami. 
Witold Niemcewicz to człowiek z zasadami, dorobił się wielkich pieniędzy na budowie jachtów. Kiedy było trzeba walczył z komuną. Popełnił w swoim życiu błąd, który chciałby naprawić. Nie wie ile życia mu jeszcze zostało. Przed wieloma laty porzucił swoją córkę i jej matkę. Teraz pragnie dojść do porozumienia z córką. 
Dwie perspektywy, dwa punkty widzenia, jego i córki. Trudna miłość. Problemy natury etycznej. I wreszcie jakże ważny a rzadko podejmowany temat transplantologii. 
Jeśli szukacie książki lekkiej i przyjemnej sięgnijcie po inny tytuł. "Serce nr 62" to dogłębnie przemyślana historia, gdzie czuć bogate doświadczenie autora. Inna sprawa, że napisana z dozą zdrowego i niegłupiego humoru, którego mi ciągle mało wśród polskich autorów.
Myślę, że po przeczytaniu u każdego z nas znajdzie się zgoda w portfelu na oddanie własnych organów do przeszczepu. Nie może być inaczej.
Chętnie wspierałabym sprzedaż tej książki, bo wiem, że jest ważna. Dzięki niej ludzie zaczną dostrzegać temat, który na co dzień omijają. Ostatecznie kto chętnie myśli o rozdaniu siebie na części po swojej śmierci? A jednak znajdźmy tę chwilę, choćby tylko po to, by napisać krótką deklarację. Choć myślę, że czytając "Serce nr 62" nie raz najdą Was głębokie refleksje.
Zatem krótko - POLECAM.

Dziękuję autorowi za możliwość odniesienia się do jego talentu.

czwartek, 12 kwietnia 2018

Alice i Oliver - Charles Bock


Gdybym miała określić jednym słowem powieść "Alice i Oliver" byłoby to słowo "przejmująca".

Alice i Oliver to udane małżeństwo z maleńką córeczką Doe. Wszystko układa się cudnie aż do tego dnia, kiedy dowiadują się, że Alice ma ciężką postać białaczki szpikowej. Łączy ich gorące uczucie i wiele planów na przyszłość. W tej jednej chwili wali się świat. Alice ma kochającego męża, matkę i przyjaciół.  Córeczka nadaje jej życiu sens, daje jej siłę.
Autor Charles Bock napisał tę książkę na podstawie własnych doświadczeń. Zapewne dlatego tak mocno "wgryzła" się swoją historią w moją duszę.
To opowieść o tym jak choroba wpłynęła na Alice i Olivera oraz na ich bliskich, jak ich gorące uczucie przechodziło kolejne fazy, o różnym natężeniu płomienia. Napisana jest w taki sposób, że musimy czytając skupiać na niej całą swą uwagę. Jest pełna emocji, wyznań, szczerych opowieści. Choroba i cierpienie w odczuciu chorego, jak i najbliższych.  Relacje międzyludzkie w obliczu tragedii, bo to tragedia, kiedy ktoś najbliższy nagle zapada w chorobę i ciągła niepewność towarzysząca przez cały ten trudny czas. 

Autor napisał tak bardzo prawdziwie, że dla mnie zbyt trudno. To bardzo dobra powieść, pozbawiona sztuczności, nieprzerysowana. Dla mnie problemem stał się fakt, iż bohaterowie w pewnym momencie stali mi się bliscy. Zaczęłam odczuwać podobnie jak oni i własnie to stało się trudne. 
Polecam Wam gorąco, ale podejdźcie do "Alice i Oliver" z dystansem.

Dziękuję Grupie Wydawniczej Foksal za udostępnienie mi książki.

sobota, 7 kwietnia 2018

Czas na konkurs!!!

Czas na konkurs 😀
Już od kilku dni zastanawiałam się jaką wybrać nagrodę do kolejnego konkursu. Wybrałam tym razem książkę dla mnie szczególnie ważną i żeby nie było ... ciężko mi się będzie z nią rozstać, bo to egzemplarz recenzencki "MIEJSCE I IMIĘ" znakomitego autora Macieja Siembiedy. Wcale bym się nie chciała nią z nikim dzielić, gdyby nie fakt, że otrzymałam od autora egzemplarz z dedykacją ☺️😍
Zatem do rzeczy, ogłaszam wszem i wobec - konkurs uważam za rozpoczęty!😁
Żebyście za długo nie czekali, to będzie trwał do końca miesiąca - 30 kwietnia, a ogłoszenie wyników 1 maja.
Co by za dużo nie wymyślać, wystarczy, że pod postem napiszecie "Uwielbiam książki Macieja Siembiedy", zaprosicie trzy osoby oraz polubicie mój fan page 
Wysyłka nagrody na terenie Polski.

Miasto Świętych Mężów - tom 3 z serii Poszukiwacze - Luis Montero Manglano


Bardzo mi się dłużyło w oczekiwaniu na trzecią część Poszukiwaczy "Miasto Świętych Mężów". Dwie poprzednie części bardzo mnie wciągnęły, zasypywałam więc Wydawnictwo Rebis pytaniami, kiedy wreszcie mogę oczekiwać premiery.
Luis Montero Manglano pisze ciekawie, a treść jest na tyle fascynująca, że zapomina się o obowiązkach życia codziennego.

Tirso Alfaro tym razem jest agentem Interpolu, tęskniącym jednak do swojej poprzedniej pracy w ekipie Poszukiwaczy. Badając sprawę zaginionego rękopisu w Londynie trafia na Bańkę, kolegę z zespołu Narodowego Korpusu Poszukiwaczy. Jak się szybko okazuje Bańka jest zamieszany w kradzież zaginionego i bardzo cennego rękopisu. Jednak sprawa nie jest tak prosta, jakby się mogło wydawać. Rękopis bowiem okazuje się być ... I tu zaczyna się przygoda po którą sięgnąć musicie sami.
Jeśli czytaliście dwie poprzednie części, Lilith i Voynich znów pojawią się na drodze Tirso. W tle zaś wizygocka legenda o siedmiu mnichach chroniących cenne relikwie i skarby królów z Toledo.

Zapowiada się "pysznie" prawda? Myślę, że trzecia część jest najbardziej ekscytująca. Jestem urodzonym poszukiwaczem teoretykiem, zatem takie historie do mnie przemawiają i wdzięczna jestem za każdą kolejną. Piramidy, obiekty sakralne, ukryte mapy, zapomniane cywilizacje i języki, magiczne symbole to tylko niewielka próbka tego, co znajdziecie w tej książce.

Luis Montero Manglano już jako jedenastolatek podjął decyzję, że będzie w przyszłości pisał ekscytujące książki, a stało się tak po przeczytaniu "I nie było już nikogo" Agathy Christie. Agatha byłaby z niego dumna. Dziś Luis Montero Manglano jest profesorem sztuki i historii średniowiecznej w Centrum Studiów Romańskich. 

Dziękuję Wydawnictwu Rebis za udostępnienie mi książki.





wtorek, 20 marca 2018

Nie pozwolisz żyć czarownicy - Tomasz Kowalski


Zainteresowanie tą książką nie jest przypadkowe, po pierwsze po przeczytaniu "Institora" wciągnął mnie temat czarownic, po drugie zaś akcja "Nie pozwolisz żyć czarownicy" toczy się na terenie Ziemi Wieluńskiej, która jest mi bliska z uwagi na kilkuletnie jej zamieszkiwanie.

W moich oczach to historia przerażająca, przedstawiająca,  jak w łatwy sposób z kobiet zrobić czarownice i odebrać im życie. 
"W 1835 roku na łamach tygodnika "Przyjaciel Ludu" pojawił się dziwny, paro stronicowy tekst, dotyczący procesu i skazania za czary czternastu kobiet. Artykuł ten miał formę relacji naocznego świadka wydarzeń, który mając osiem lat, widział ponoć, jak w sierpniu 1775 roku we wsi Doruchów tamtejszy dziedzic pojmał, poddał torturom, a na koniec spalił nieszczęsne kobiety. Autor tekstu zachował anonimowość, podpisując się jedynie inicjałami X.A.R."
Autor Tomasz Kowalski dla poparcia tej historii kilkukrotnie odwiedził miasto Doruchów, by znaleźć ślady tych strasznych wydarzeń. Część historyków podchodzi do tego dość sceptycznie, mieszkańcy jednak są pewni, że proces miał miejsce i zakończył się spaleniem kobiet. Tomasz Kowalski sfabularyzował doruchowską opowieść. Czy jest prawdziwa? Trudno jednoznacznie na to pytanie odpowiedzieć. Zważywszy jednak, jak traktowane były kobiety w tym okresie, jest bardzo prawdopodobna. Zresztą losy kobiet po dziś dzień bywają dramatyczne i trudne. W obecnej chwili również waży się ich przyszłość, gdzie same zainteresowane mogą mieć niewielki wpływ na jej wynik. Strach pomyśleć, kto będzie o tym decydował. Oby znów nie zwyciężyło ciemniactwo, arogancja i zaściankowość, a mam wrażenie, że własnie do tego zmierzamy.

Powieść zrobiła na mnie wrażenie, dała do myślenia. Autor idealnie oddał tamte czasy, wplatając oryginalną mowę wsi, jej zacofanie, zazdrość, chciwość i nienawiść.  Co zmieniło się od tamtych czasów? Jedni powiedzą, że wiele, ja natomiast myślę, że zmieniły się ... ale tylko metody.

"-Kiedy?
-Co kiedy?
- Kiedy to się skończy? Kiedy już nie będą polować na czarownice? Na nas?
Mężczyzna przystanął, obrócił się i odrzekł:
- Nie wiem. Może wtedy, kiedy zaśnie Bóg, a obudzi się w końcu człowiek."

Dziękuję Wydawnictwu MG za udostępnienie mi książki.




piątek, 16 marca 2018

KONKURS!

KONKURS!!! KONKURS!!! KONKURS!!!
Otrzymałam od przemiłej autorki Joanny Grzymkowskiej-Podolak książkę na konkurs - "Zakochani w świecie. Indie". Nagroda jest wyjątkowa, jako, że posiada dedykację autorki  to taka wisienka na torcie 
Konkurs organizowany jest na moim fan page https://www.facebook.com/szaryzjadaczksiazek/ trwa od 15 marca do 30 marca 2018, a ogłoszenie wyników nastąpi dzień później 31 marca. 
Bądźmy oryginalni , zatem wystarczy w treści pod postem wpisać hashtag #ZAKOCHANIWŚWIECIEINDIE , zaprosić trzy osoby do konkursu, udostępnić post oraz będzie mi szczególnie miło jeśli polubicie mój fan page 
Wysyłka nagrody na terenie Polski po podaniu danych przez osobę, która wygra konkurs 
Udanej zabawy 😀🍀


wtorek, 13 marca 2018

Ogród Zuzanny - Justyna Bednarek, Jagna Kaczanowska tom. 1 Miłość zostaje na zawsze


Nawet człowiek twardo stąpający po ziemi, od czasu do czasu lubi poczytać ciepłe historie o miłości. Taka jest własnie powieść "Ogród Zuzanny". Miłość, ale nie tylko ta pomiędzy mężczyzną a kobietą, ale miłość ogólnie, do rodziców, do dzieci, do wnuków, do zwierząt i do natury. 

To opowieść o trzech pokoleniach rodziny Czaplicz, babci Cecylii, córce Krystynie oraz wnuczce Zuzannie. Trzy dojrzałe kobiety i trzy różne charaktery. Ot życie, nie zawsze idealne i piękne, ale ze wspólnym celem, a to już na tyle dużo, by fundament był mocny i trwały. 
Zuzanna to samotna matka dorastającego chłopca Wojtka, pracująca, jako architekt ogrodów w firmie znajomego ze studiów, Kozaka. Babcia Cecylia to kobieta pochodząca z Kresów, która mimo upływu lat jest pełna radości, organizując brydżowe popołudnia w towarzystwie aptekarza, cukiernika oraz proboszcza. Krystyna jest nieco inna od mamy i córki, bardziej zamknięta i wyobcowana.
Wpływamy na szerokie wody tej uroczej historii w momencie, kiedy szef Zuzanny otrzymuje zlecenie na zagospodarowanie ogrodu willi Jolancin od bogatego przedsiębiorcy Adama Przygodzkiego. Okazuje się, że nasz milioner jest miłością życia Zuzanny sprzed lat. 
Jak potoczą się ich losy? 

Mamy do czynienia z powieścią napisaną przez artystki słowa, pięknym językiem i zapachem kwiatów. Uczucia, wzruszenia, przyjaźń i miłość. A wszystko to podane na tacy humoru. I mimo, że niektóre zdarzenia wydawać by się mogły niesamowite, to jednak są jak najbardziej prawdopodobne.
Chętnych na sporą dawkę optymizmu zapraszam do przeczytania "Ogrodu Zuzanny".

Kilka słów o autorkach. Jagna Kaczanowska psycholog i dziennikarka miesięcznika "Twój Styl". "Posiadaczka" trzech psów, trzech kotów i konia. W wolnym czasie czyta i zajmuje się ogrodem, w szczególności hodowlą róż oraz peonii. Justyna Bednarek - z wykształcenia romanistka, a z wieloletniej praktyki dziennikarka i redaktorka. Autorka wielu książek dla dzieci. Mieszka na warszawskich Bielanach z dziećmi, psami oraz myszoskoczkami.

Dziękuję Grupie Wydawniczej Foksal za udostępnienie mi książki.


sobota, 10 marca 2018

Zamek - Luis Zueco tom 1 Cykl: El Castillo


Po przeczytaniu książki "Zamek" Luisa Zueco zapewne znajdą się osoby, które tak jak i ja chętnie odwiedzą jeden z najważniejszych zabytków wojskowych w Europie - opactwo zamku Loarre. Twierdza jest na tyle imponująca, że aż trudno mi uwierzyć, że dopiero po przeczytaniu książki się o niej dowiedziałam. No ale co zrobić, lekcje historii w szkołach bardzo okrojone, za to religii jest sporo. Dobrze, że są autorzy, którzy dbają o historię przekazując ją nam, czytelnikom.

Oto wkraczamy do Hiszpanii wieku XI. Powieść zaczyna się w momencie, kiedy król Sancho III Wielki postanawia zbudować fortyfikację w odległym pasie górskim przedgórza Pirenejów, tak by muzułmański wróg był widoczny z dużej odległości. Wśród bohaterów towarzyszących nam przez jedenastowieczną hiszpańską rzeczywistość napotkamy mistrza Lombardii, cieślę Juana oraz jego syna Fortuna, Javierre, tajemniczą Enecę, postaci historyczne, jak i fikcyjne, dzięki którym powieść staje się barwna i wyrazista. Przechodzimy przez kolejne etapy budowy, po drodze trafiając na przyjemną i lekką w odbiorze lekcję zasad romańskiej architektury. Powieść jest wielowątkowa, zatem ciężko będzie znaleźć czas na nudę. Rzecz jasna prócz bohaterów pozytywnych znajdziemy czarne charaktery. Poznamy średniowieczne zwyczaje, znajdziemy i miłość, i trudy wojenne. A wszystko to na bagatela 700-set stronach pięknie wydanej pierwszej części epopei "Zamek", cyklu El Casillo. Jest to druga pozycja Wydawnictwa Fabula Fraza, która trafiła w moje ręce i da się zauważyć dbałość w wydaniu, czytelną czcionkę i estetykę, że o tematyce mi bliskiej nie wspomnę.

Luis Zueco to młody 38-letni pisarz hiszpański, z wykształcenia historyk i fotograf. Jego korzenie pochodzą z Borji, niedaleko Saragossy. Aktualnie dyrektor zamku Grisel, członek Hiszpańskiego Towarzystwa Przyjaciół Zamków, wiceprezes Towarzystwa Przyjaciół Zamków Aragonii. W roku 2012 jego powieść "El escalon 33" została uhonorowana Nagrodą Międzynarodową dla Powieści Historycznej Miasta Saragossa oraz nagrodą w konkursie Na Najlepszy Thriller Historyczny w portalu internetowym Powieści Historyczne. Jego autorstwa jest również przewodnik po zamkach Aragonii oraz powieść historyczna "Tierra sin rey".


Miejsce tak piękne, że aż prosi się o odwiedzenie, tym bardziej poznawszy wcześniej jego historię.





wtorek, 6 marca 2018

Miejsce i imię Maciej Siembieda


"Miejsce i imię" to kolejna książka Macieja Siembiedy, którą mam przyjemność recenzować przedpremierowo. Pierwsza to rewelacyjna "444", boje się pomyśleć, jaka będzie trzecia, mam obawy, czy znajdę odpowiednie słowa, by oddać swój zachwyt. Gdybym miała możliwości, lub choć wiedziała, gdzie zgłosić "Miejsce i imię" to z pewnością znalazł by się niejeden chętny reżyser, by przenieść tę imponującą powieść sensacyjno - przygodową na ekrany kin. 

Akcja powieści toczy się od 1920 roku, poprzez lata II wojny światowej aż po czasy współczesne w Amsterdamie oraz w Polsce. Znów spotkamy się z przemiłym i bystrym prokuratorem Jakubem Kanią, który tym razem na zlecenie Instytutu Pamięci Męczenników i Bohaterów Holocaustu Jad Waszem (miejsce i imię) będzie poszukiwał miejsca pochówku Żydów z obozu pracy na Górze Św. Anny, długo nie wiedząc, co się za tymi poszukiwaniami kryje. Cała historia kręci się wokół Dawida Schwartzmana, geniusza fachu szlifierskiego, prekursora "czarnego szlifu" stosowanego przy obróbce diamentów. Kamieni szlachetnych uwielbianych przez kobiety, ale też krwawych kamieni, dzięki którym można było wykupić życie lub je stracić. Pojawią się bezwzględni handlarze kamieni, wyznawcy faszyzmu, przestępcy do wynajęcia oraz skorumpowani urzędnicy państwowi. Więcej o treści nie napiszę, bo chciałabym byście się równie dobrze bawili, jak ja. 

Autor zupełnie przypadkiem "wstrzelił" się premierą książki w konflikt Polska - Izrael. Nie mógłby sobie wymarzyć chyba lepszego okresu dla premiery książki. Zważywszy, że powieść jest inspirowana faktami, czytelnik ma możliwość poznawania historii tej o której nie przeczyta raczej w podręcznikach szkolnych. Jej wielowątkowość mogłaby zniechęcić, gdyby nie fakt, że autor z niesamowitą lekkością i bardzo sprawnie porusza się między nimi, przedstawiając każdy z wątków w sposób precyzyjny, by nie mógł budzić u nikogo żadnych wątpliwości. Czytanie z Maciejem Siembiedą jest bardzo przyjemne ale i dość czasochłonne, a to dlatego, że autor motywuje do poszukiwań, dokształcania się, a to już dar o którym większość autorów może tylko pomarzyć. Jestem pełna podziwu dla autora za pomysł oraz za godne pozazdroszczenia władanie językiem ojczystym. Mniemam, że książka okaże się bestsellerem w swojej kategorii i mam nadzieję, że autor już niebawem zachwyci nas kolejną równie dobrą powieścią.

czwartek, 22 lutego 2018

"Buuu!" - gra planszowa Christophe Gonthier


Chcecie zostać najszybszym duchem oraz zdobyć tytuł "Mistrza straszenia"? Nic trudnego, trzeba tylko postarać się o grę planszową o nazwie Buuu! Zaprosić kilku znajomych i przyłożyć się nieco.
Autorem gry jest Christophe Gonthier, ilustracje zaś rozrysował Tony Rochon.
Buuu to okrzyk straszenia, myślę, że w każdym języku dla każdego zrozumiały. Buuu! to gra Wydawnictwa FoxGames. 
Nasza gra to niewielkie pudełko, w którym znajdziemy 9 kafelków zamku, 15 żetonów gości, 1 małego drewnianego ducha, 6 kafelków ścian, 4 żetony specjalne, 8 elementów określających granice zamku oraz czytelną instrukcję.
By zacząć rozgrywkę musimy najpierw ułożyć zamek (z lotu ptaka), będzie to pierwsza z części naszej planszy, tzw ramka. Na murach znajdują się symbole: herby i portrety. To one będą wyznaczać położenie żetonów gości. Wnętrze zamku układane jest losowo z kafelków, a na tychże kafelkach mamy korytarze, komnaty oraz kolorowe ściany, istotne dla przebiegu gry. Na kafelkach umieszczamy dwa żetony przemiany oraz zapadni, żeton gościa i pionek duszka, natomiast na ramce 6 żetonów ścian.
Gracze muszą ustalić numer drogi, od 1 do 4, która będzie ich prowadzić przez całą grę. Można poruszać się korytarzami, przenikać przez ściany, tym niemniej może to być tylko jeden z kolorów ścian. To tylko część z zasad, jakie znajdziecie w instrukcji.
Śmiesznie się zaczyna robić, kiedy najszybszy w wyborze gracz krzyczy Buuu! pokazując pozostałym graczom wytypowaną przez siebie drogę.
Grę wygrywa gracz, który ma przed sobą 4 żetony ścian lub 5 żetonów gości lub jeśli wyczerpie się stos z żetonami gości, wygrywa osoba mająca najwięcej żetonów ścian i gości.
Wiem, wiem, brzmi to ciut skomplikowanie i muszę przyznać, że trzeba się tu trochę nagimnastykować, szczególnie w kolejnych etapach gry. Trzeba sporej koncentracji na planszy, by wybrać i zapamiętać krętą i długą drogę. Przekrój wieku może być naprawdę różny. U mnie bawiły się osoby od 10 lat do 76 i wszyscy byliśmy ubawieni po pachy. 
Należy zwrócić również uwagę na porządne i kolorowe wykonanie gry, w małym kartoniku dużo elementów. 
Polecam!



wtorek, 20 lutego 2018

"Żona wyklęta" - Anna Śnieżko

"Kochała niezłomnego. Aby ocalić tę miłość, sama musiała stać się niezłomna. Gdy jego walka się skończyła, ona rozpoczęła swoją."

Bardzo chciałam tę książkę przeczytać, z uwagi na fakt, iż ta historia wydarzyła się naprawdę, ponad to chciałam dowiedzieć się ciut więcej w temacie jakże często ostatnio poruszanym w mediach - żołnierzy wyklętych. 
Już czytając zastanawiałam się do czego w mojej recenzji się odnieść. Nie jest to typowa powieść, thriller, czy książka przygodowa. By bawić się tu w oceny, trzeba mieć na uwadze, że oceniam ludzi, głównych bohaterów tej smutnej historii. Zatem co powinnam ocenić, treść książki, czy sensowność działania żołnierzy wyklętych, a może czasy w których się ta historia wydarzyła? Jedno jest pewne - autorka Anna Śnieżko wypełniła swoje zadanie w 100%. Jej styl pisania mi się spodobał i choć myślę, że nie mogła być obiektywna, zważywszy na sytuację rodzinną, to jednak opisała tę historię  tak jak potrafiła najlepiej i za to brawa.
Co do sensowności działań żołnierzy wyklętych nie chcę się wypowiadać, nie znalazłam się w takiej sytuacji i mam nadzieję, że nie będzie mi dane. Czasy opisane w tej książce, jak pewnie większość z Was wie, z doświadczenia lub opowiadań, były na tyle trudne, że nie będę się bawić w ich opis, by jeszcze bardziej ich nie skomplikować.
Pozwolę sobie na napisanie tu fragmentu książki:
"Akcja w Woli przebiegła w miarę sprawnie i zgodnie z przyjętymi przez podziemne wojsko procedurami. Paulinowi Michalskiemu, członkowi Związku Walki Młodych, oraz Henrykowi Kocięckiemu, członkowi PPR, odczytano wyrok śmierci za zdradę ojczyzny. Nie zważając na protesty i groźby oskarżonych, wyrok wykonali "Sęp" i "Kmicic", po czym partyzanci wycofali się ze wsi..."
Czasem patrząc na wymiar sprawiedliwości, który bywa bezsilny i nie potrafi odpowiednio ukarać winnego, przychodzi mi do głowy, że dobrze byłoby móc skorzystać z pręgierza, by wymierzyć samemu sprawiedliwość. Tak jak robili to żołnierze wyklęci, wymierzali sprawiedliwość, niekoniecznie mając rację, popełniając błędy. To zły pomysł, nawet w przypływie złości i rozdrażnienia nie powinnam w ten sposób myśleć. Nie podobają mi się metody żołnierzy wyklętych, jak i metody ubeckie opisywane w tej książce. Nie jestem w stanie jednak opowiedzieć się po jednej ze stron.
... takie to były czasy.
Najczystsza w tym wszystkim jest miłość, ta pomiędzy dwojgiem młodych ludzi, oraz miłość do dziecka, do ojczyzny. 
"Zabiją cię, jeśli się dowiedzą. Celowo pobiją mnie tak, żebym ciebie poroniła. Lepiej nic nie mówić, może przetrwamy - szeptała swojemu nienarodzonemu dziecku w katowni UB."
I chyba to jedno zdanie starcza za wszystko.
Jestem poruszona historią Władysława Grudzińskiego pseudonim "Pilot" oraz jego ukochanej niezłomnej Anastazji. Na długo zapadnie mi w pamięci i nie żałuję ani jednej z przeczytanych stron. Książka Anny Śnieżko wywołała dyskusję w moim domu i wśród moich znajomych. Niech to będzie jej najlepszą rekomendacją, coś co wywołuje emocje, warte jest przeczytania.
Premiera przewidziana jest na 28 lutego 2018.

Dziękuję Wydawnictwu Znak Horyzont za udostępnienie mi książki.

niedziela, 18 lutego 2018

"Raz, dwa, trzy, zaśnij ty" - Dorota Kassjanowicz

"Raz, dwa, trzy, zaśnij ty" to urocza książeczka autorstwa Doroty Kassjanowicz z wierszykami dla najmłodszych z ciekawą oprawą graficzną Gosi Herby. Jedenaście baśniowych wierszyków tworzących wyliczankę w temacie spać i śnić, dla śpiochów i nieśpiochów, dla dzieci, żabek, a nawet i guzików. Istnieje ryzyko, że czytając swoim pociechom zaśniecie wraz z nimi ;)
Raz...
Raz Staś oznajmił, że
nie zaśnie dziś, bo nie!
A noc jak gęsta mgła
stąpała, cichosza,
i półmrok był tuż-tuż,
i księżyc świecił wzdłuż.
Hałasy poszły spać,
wiatr przestał w liściach grać,
przysypiać zaczął dom
i sennie było snom.
I tylko mały Staś
w ogóle nie chciał spać.
Tak postanowił i...
przeoczył, że już śpi.
Dorota Kassjanowicz jest autorką książek dla dzieci, laureatka głównej nagrody IBBY "Książka roku 2014" za powieść "Cześć, wilki!". Gosia Herba współpracuje z magazynami i wydawnictwami na całym świecie.


piątek, 9 lutego 2018

"Od dyktatury do demokracji. I z powrotem" - Andrzej Zoll, Marek Bartosik


Kim jest Andrzej Zoll prawdopodobnie większość z Was wie, dla przypomnienia słów kilka. To przede wszystkim prawnik, sędzia, prezes Trybunału Konstytucyjnego, rzecznik praw obywatelskich, profesor zwyczajny Uniwersytetu Jagiellońskiego Wydziału Prawa i administracji.
Marek Bartosik zaś to publicysta, dziennikarz oraz autor. Jego ulubionym gatunkiem dziennikarskim jest wywiad. Ten konkretny możecie przeczytać teraz, wywiad z Andrzejem Zollem.

"Polska stoi na dziejowym zakręcie. Książka jest otwartym pytaniem, czy to aby nie dziejowa przepaść."

Zwykle stronię od tego gatunku. Tym razem stało się inaczej z uwagi na to, co dzieje się każdego dnia, a według mnie i moich znajomych dobrze się nie dzieje. Tytuł mówi sam za siebie "Od dyktatury do demokracji. I z powrotem".Chciałam przypomnieć sobie jak to było i dlaczego tak bardzo wszyscy chcieli zmian. Dorastałam w tych czasach. Jednak moje podejście było naiwne i niedojrzałe. No cóż takie prawo młodych. Andrzej Zoll przypomniał mi moje dzieciństwo, dorastanie, przeobrażanie, moją radość ze zmian a w końcu złość i beznadzieję. Opowiedział mi historię kilkudziesięciu lat, w tym walki o demokrację, zwycięstwa, stabilizacji oraz ostatniego okresu, który wszystko niweczy.

"Czy nie ma Pan wewnętrznego oporu przed opisywaniem obecnej sytuacji w Polsce słowem "totalitaryzm"?
- Zapewniam, że nie przychodzi mi to łatwo. Przecież mówię o swoim kraju, chciałbym być z niego dumny, ale nie mogę zamykać oczu na rzeczywistość. Od lat zajmuję się naukowo wpływem ustrojów państw na ich prawo karne. Przestudiowałem więc solidnie totalitaryzm włoski, nazizm, komunizm w Związku Radzieckim. W tym kontekście dotychczasowe kroki nowej władzy w Polsce, wypowiedzi wielu jej ludzi były szokująco podobne do tego, co w XX wieku działo się w państwach, w których totalitaryzm najpierw się tworzył, a potem zwyciężał..."

Nie należę do osób, które walczyły o demokrację. Chyba nie muszę pisać co kryło się pod słowem "walczyły". Przykro mi patrzeć dziś jak ludzie oddają hołd człowiekowi, który niczym na to nie zasłużył. Zrozumieć nie potrafię, jak ludzie potrafili szybko zapomnieć, jak dziś opluwają tych, którzy kiedyś poprzez swoje zaangażowanie w walkę o lepszą przyszłość byli internowani, tracili rodziny, nie mogli obserwować jak dorastają ich dzieci...
Powiecie taki tam sobie wywiad. Co wielkiego? Nie Drodzy Państwo, to nie jest taki tam sobie wywiad, to emocje, to historia, jeszcze ta prawdziwa, bo być może za "moment" już takiej nie przeczytacie.

Dziękuję Wydawnictwu Znak za udostępnienie mi książki.


środa, 7 lutego 2018

wtorek, 30 stycznia 2018

"Institor. Kto pierwszy podpalił stos..." - Adam Lard


Nie jestem zbyt biegła w historii, tym niemniej jestem nią (jakby tu to najprościej ująć?) zainteresowana. Nie przesiaduję nad konkretnym okresem i nie studiuję go, ale posiadam wystarczający zakres wiedzy historycznej, by podjąć dyskusję. Powiedzmy "liznęłam" wszystkie epoki po trochu. Jest to o tyle dobre, że każda z książek historycznych wpadająca w moje ręce jest  ciekawa, poszerzająca moje horyzonty. Palenie kobiet na stosie to temat o którym wie każdy, choćby tylko kojarzył czarownice z Łysą Górą i miotłą lub widział je w bajkach. Kiedy "Institor" autorstwa Adama Larda pojawił się u mnie poczułam, że będzie ciekawie. 600 stron które wciągają i puścić nie chcą. Czary jakieś?
Z końcem roku 1517 w Lyonie spalono na stosie trzy kobiety. O zbadanie sprawy został poproszony znany inkwizytor Heinrich Kramer, autor Malleus Maleficarum, Młota na czarownice. Kobiety rzekomo przelatywały nad jeziorem - na miotłach! Śledztwo bardzo drobiazgowe, nie pozbawione argumentów siłowych, po wykonanej próbie wody, doprowadziło je na stos. To tylko trzy spośród kilkuset kobiet spalonych na stosie dzięki wnikliwym śledztwom Heinricha Kramera.
500 lat później, jesienią w roku 2017, czeski historyk Jan Gutman pojawia się w Lyonie w zakonie dominikanów, by porozmawiać z przeorem , ojcem Rogerem. Jan Gutman szuka informacji o Heinrichu Kramerze, pragnie przeszukać dostępne notatki z uwagi na możliwość znalezienia prywatnych zapisków inkwizytora.
Tyle z treści, myślę, że na tyle ciekawa, że warto jej poświęcić swój czas wolny.
Powieść to koktajl złożony z faktów historycznych przemieszanych z fikcją. Ja laik pogubiłam się, co jest prawdą, a co wymysłem autora.  Wiem na pewno, że autor inkwizytorowi wydłużył na swoje potrzeby życie. Z informacji jakie znalazłam wynika, że Kramer zmarł w 1505 roku. Rzecz jasna w dalszej części powieści pojawi się sporo tajemnic, a trup będzie ścielił się gęsto.
Historia kontrowersyjnego inkwizytora jest ciekawa również ze względu na lata w których żył. Poparcia udzielili mu trzej kolejni papieże: Sykstus IV, Innocenty VIII oraz Aleksander VI. 
Lekkie pióro Adama Larda nadało tej historii, osadzonej w ponurych czasach średniowiecznej Europy klarowności i nieszablonowości. Nawet momenty, które mniej mnie interesowały czytało się chętnie i z ciekawością. Widać, że autor bardzo zaangażował się w przestudiowanie historii Kramera.
Polecam wszystkim, bo to dobrze napisana historia godna uwagi.
Dodam, że książka bardzo porządnie wydana przez Wydawnictwo Fabula Fraza.