poniedziałek, 27 czerwca 2016

"Mam na imię Lucy" - Elizabeth Strout


"Mam na imię Lucy" z pozoru taka sobie 200-stronicowa książeczka. Faktycznie powieść pełna głębi, motywująca do myślenia i spojrzenia w siebie. 

Świat widziany oczami narratorki, Lucy - pisarki, matki dwojga dzieci, która w związku z wielotygodniowym pobytem w szpitalu ma czas na przeprowadzenie dokładnej analizy swego życia, a pomaga jej w tym jej mama, z którą dotychczas nie potrafiła rozmawiać. Mama poproszona przez męża Lucy, przyjeżdża do szpitala, by trwać przy łóżku chorej córki przez pięć dni. Pięć dni rozmów, wracania w trudne czasy dzieciństwa Lucy i jej rodzeństwa. Niewinne rozmowy o sąsiadach, rodzinie, mimo, iż przywołują niechciane wspomnienia, przełamują mur milczenia i budują na nowo więź między matką a córką.

Przepięknie napisana powieść, która z pewnością zostanie gdzieś we mnie na długie lata. Myślę, że każdy znajdzie w niej coś z siebie, a kto ma do uporania się z demonami przeszłości znajdzie początek drogi, by tego dokonać. Polecam!

Powieść napisana przez Elizabeth Strout, nagrodzonej nagrodą Pulitzera za powieść Olive Kitteridge.

Dziękuję Wydawnictwu Wielka Litera za udostępnienie mi tej pięknie wydanej książki.



czwartek, 16 czerwca 2016

"Posiadacz" - John Galsworthy


"Posiadacz" to pierwszy tom trylogii Saga Rodu Fosyte'ów, którą to lata temu przeczytałam, a dziś chętnie do niej wróciłam. Przyznać muszę, że obecnie odebrałam tę powieść zupełnie inaczej. Dostrzegłam teraz jej wybitność. W końcu Nobla za darmo nikomu nie dają :)

Powieść rozpoczyna się 15 czerwca 1886 roku, złote czasy kolonializmu brytyjskiego, era wiktoriańska. Rodzina Fosyte'ów spotyka się podczas przyjęcia zaręczynowego dziewiętnastoletniej June z Filipem Bosinney'em, organizowanym przez starego Jolyona Forsyte'a na Stanhope Gate.
Osiemdziesięcioletni Jolyon wraz z rodzeństwem James'em, Tymoteuszem, Swithin'em, Mikołajem, Rogerem, Anną, Estelą i Julą wywodzili się z farmerskiej rodziny. W obecnych czasach rodzina Forsyte'ów zajmowała wysokie stanowiska i posiadali spore majątki i okazałe rezydencje.

"Forsyte'owie nie umierali, śmierć była niezgodna z ich zasadami"

To klasa posiadaczy, dbających o rodzinę, nie będących jednak uczciwymi wobec siebie, wyrachowani, nieszczerzy. Tak własnie wyglądało przyjęcie zaręczynowe. Dziewczyna z rodu Forsyte'ów, narzeczony jednakże zwariowany młody architekt, w dodatku bez pieniędzy. By mogli się pobrać stary Jolyon powziął postanowienie, że dojdzie do śluby, kiedy roczne zarobki Filipa będą co najmniej w wysokości 400 funtów. Filipowi powierzono budowę domu w Robin Hill, należącego do Soamesa i jego żony Ireny. Filip niestety zamiast fascynować się budową, zafascynował się Ireną, w całym Londynie zaś plotka niosła plotkę...

Pierwsza część sagi "kręci się" własnie wokół Filipa i June oraz Soamesa i Ireny. 
To historia o klasie średniej opowiedziana przez Galswortha trafnie i obrazowo. Świat kobiet, jakże inny od obecnego. Anglia XIX wieku i życie w niej przedstawione tak, jakbyśmy byli gdzieś obok. Miłość, zdrada, rodzinne tajemnice, sztywne nieżyciowe zasady. 

Czytało się świetnie, choć przez początek przebrnęłam z trudem ogarniając kto jest kim. Drzewo genealogiczne na początku książki z pewnością ułatwiłoby zapamiętanie rodzinnych koligacji.

Wydanie piękne, w twardej oprawie, spora czcionka.

Dziękuję Wydawnictwu MG za udostępnienie mi książki.





wtorek, 14 czerwca 2016

"Żeby miłość miała twoje oczy" - Diego Galdino


"Żeby miłość miała twoje oczy",  jak żyję nie spotkałam się z równie romantycznym tytułem książki, musiałam ją przeczytać, tytuł przyciągał, jak magnes.

Ta romantyczne historia dzieje się wśród toskańskich wzgórz, gdzie spotykają się Tyron Lane i Sofia. Tak bardzo inni, z zupełnie różnych światów. Tyron jest znakomitym malarzem naturalistą, pochodzącym z Australii, malarzem bez adresu zamieszkania. Przybywa do Cetony, uroczego włoskiego miasteczka, by zrealizować zamówienie na 10 obrazów. Jest samotnikiem z ekscentryczną osobowością. Nie szuka towarzystwa, wręcz wolałby, by w miasteczku nikt nie wiedział kim jest. Wynajmuje mieszkanie u państwa Ferrettich, rodziców pięknej Sofii, nauczycielki z miejscowej szkoły. Czym zaowocuje to zderzenie dwóch światów? 

"Zastygła w bezruchu, tak bardzo podobało się jej trwanie w mocnym uścisku tego mężczyzny. Przez długą chwilę wszystko wokół znikło, pozostały jedynie oczy. To było chwilowe zatrzymanie zmysłów, potrzebne, by zebrać siły. Potem odnalazła jego usta i zaczęła go całować. Powoli rozpinała guziki jego koszuli, pieściła drżącymi rękami pierś."

Historia osadzona w przepięknej scenerii, pobudzająca wyobraźnię. Wydaje się być znakomitym  materiałem na film. Autor Diego Galdino pisze lekko i swobodnie, dając nam powieść na jeden, góra dwa wieczory. Opowieść o samotności, braku zaufania, cierpieniu, a wreszcie o miłości, gorącym uczuciu, łamiącym wszelkie bariery. Polecam. Uważajcie, by nie zatracić się za bardzo ;)

Diego Galdino prowadzi w centrum Rzymu bar, podając swym klientom wymyślne kawy. Pisze nocami. Wydawnictwo Rebis opublikowało jeszcze jego dwie powieści: "Pierwsza kawa o poranku" oraz "Zadbam o to, żeby cię nie stracić".

Dziękuję Wydawnictwu Rebis za udostępnienie mi książki.



piątek, 10 czerwca 2016

"Rytuał" - Graham Masterton


Graham Masterton to autor, który "przestraszał" mnie całą moją młodość. Wracam do niego z niekłamaną przyjemnością, choć z wiekiem "stracham" się coraz bardziej.

Charlie McLean to smakosz, inspektor restauracyjny, który jeździ po USA, odwiedzając i oceniając restauracje i hotele. W ostatnią podróż wybiera się z 15-letnim synem Martinem, z którym ma bardzo kiepskie kontakty. Z matką Martina jest po rozwodzie, w domu przez charakter pracy bywał niezmiernie rzadko. Charlie ma nadzieję, że ich relacje poprzez wspólne spędzenie dwóch tygodni wakacji poprawią się. 
Zupełnie przypadkiem, odwiedzając jedną z restauracji w Allen's Corners dowiadują się o tajemniczej restauracji "Le Reposoir", prowadzonej przez równie tajemniczego monsieur Musette. "Le Reposoir" to miejsce do którego nie można się dostać bez wcześniejszego zarekomendowania i umówienia się, to mroczny gotycki budynek otoczony z każdej strony płotem, by nikt nieproszony nie mógł się dostać. Charlie i Martin dowiadują się o licznych i nie wytłumaczonych zaginięciach dzieci w okolicy na przestrzeni wielu lat. Ludzie mieszkający w Allen's Corners niechętnie mówią o "Le Reposoir" i jej właścicielu, wszystko okryte jest tajemnicą. Charlie z uporem maniaka pragnie dostać się tajemniczej restauracji, właściciel mu jednak odmawia. W między czasie Charlie kilkukrotnie widzi niewysoką, zakapturzoną postać, również rozmawiającą z Martinem. Chłopiec wypiera się. Dzień później znika, nie pozostawiając po sobie żadnych śladów. Charlie musi odnaleźć syna, a jego uczucia zostaną wystawione na ciężką próbę.

Graham Masterton trzyma nas cały czas w napięciu, wciągając w świat pokręconych i opętanych ludzi. Każda kolejna strona przykuwa uwagę wciąż bardziej i bardziej. Do czego są w stanie posunąć się ludzie, jakie granice przekroczą w imię religijnego fanatyzmu? Coś co wydaje nam się dalekie, tak naprawdę może być blisko nas, w naszym sąsiedztwie, to najbardziej przeraża. "Rytuał" to nie horror, to raczej thriller, makabryczny do granic, a autor jak zawsze odrobił lekcje na szóstkę z plusem. Zdecydowanie polecam! Czysta i spora dawka adrenaliny :)

Wydawnictwu Rebis dziękuję za udostępnienie mi książki.





niedziela, 5 czerwca 2016

"Ostatnia powieść Marcela" - Katarzyna Tubylewicz


"Ostatnia powieść Marcela" to książka, która trafiła do mnie dzięki uprzejmości Wydawnictwa Wielka Litera. Do tej pory nie miałam styczności z twórczością Katarzyny Tubylewicz.

To powieść obyczajowa opowiadająca losy kilku pokoleń, z naciskiem jednak na postać Marcela i Hanny. Marcel to pisarz, mężczyzna po przejściach, trzy nieudane związki zakończone rozwodem. Hanna dużo młodsza od niego kobieta, kim jest, hm... do końca nie wiemy, wychowana na prowincji, pełna kompleksów.
Ich losy stykają się jednego dnia, kiedy oboje jadą pociągiem do Warszawy. Dość szybko znajdują temat rozmowy, a to dlatego, że Hanka zna twórczość Marcela. Nie trudno zgadnąć, że nie będzie to ich ostatnie spotkanie.
Marcel obecnie samotny, niechętny by wpuścić do swego życia kogoś nowego. Dopada go twórcza niemoc, dzięki której łamie się, czy pisarstwo jest dla niego spełnieniem. Relacje Hanki z mężczyznami dotychczas nieudane, które pragnie zmienić, jak i całe swoje życie, przenosząc się do Warszawy. 
Młoda dziewczyna i pięćdziesięcioletni pisarz, co z tego wyniknie, jak wpłynie na ich życie? Jaki wpływ ma na bohaterów rodzina, wychowanie? 
Ta powieść to po prostu życie, z problemami na pozór prozaicznymi, mającymi jednak głębsze dno. 

"- No co Ty, stary? - odpowiedział plując na wszystkie strony ziemnymi orzeszkami, które wpieprzał z ozdobionej sygnetem garści. - Gadasz tak, bo nie zasmakowałeś prawdziwej adrenaliny, mówię ci, rzuć tę pisaninę i idź do roboty. Jeszcze cię gdzieś wezmą, masz znajomych, przyjmą cię z pocałowaniem w tej czy innej redakcji. A jeśli zdążysz zostać szefem, to nareszcie zobaczysz, jakiego kopa daje władza. Życia nie należy sobie komplikować, trzeba je upraszczać. Jak praca, to dobrze płatna. Jak stanowisko, to wysokie. Jak dupy, to młode i seks z niebieskim zasilaczem. I już, Marcel. I chce się żyć. Zero lęków egzystencjalnych."

"Ostatnią powieść Marcela" czyta się szybko. Napisana lekko, ze specyficznym, inteligentnym poczuciem humoru. Książka na góra dwa do trzech dni. Trudno się od niej oderwać, choć czegoś mi jednak w niej zabrakło, czuję niedosyt i nie mam pewności o co dokładnie mi chodzi...

Dziękuję Wydawnictwu Wielka Litera za udostępnienie mi książki.