niedziela, 5 czerwca 2016

"Ostatnia powieść Marcela" - Katarzyna Tubylewicz


"Ostatnia powieść Marcela" to książka, która trafiła do mnie dzięki uprzejmości Wydawnictwa Wielka Litera. Do tej pory nie miałam styczności z twórczością Katarzyny Tubylewicz.

To powieść obyczajowa opowiadająca losy kilku pokoleń, z naciskiem jednak na postać Marcela i Hanny. Marcel to pisarz, mężczyzna po przejściach, trzy nieudane związki zakończone rozwodem. Hanna dużo młodsza od niego kobieta, kim jest, hm... do końca nie wiemy, wychowana na prowincji, pełna kompleksów.
Ich losy stykają się jednego dnia, kiedy oboje jadą pociągiem do Warszawy. Dość szybko znajdują temat rozmowy, a to dlatego, że Hanka zna twórczość Marcela. Nie trudno zgadnąć, że nie będzie to ich ostatnie spotkanie.
Marcel obecnie samotny, niechętny by wpuścić do swego życia kogoś nowego. Dopada go twórcza niemoc, dzięki której łamie się, czy pisarstwo jest dla niego spełnieniem. Relacje Hanki z mężczyznami dotychczas nieudane, które pragnie zmienić, jak i całe swoje życie, przenosząc się do Warszawy. 
Młoda dziewczyna i pięćdziesięcioletni pisarz, co z tego wyniknie, jak wpłynie na ich życie? Jaki wpływ ma na bohaterów rodzina, wychowanie? 
Ta powieść to po prostu życie, z problemami na pozór prozaicznymi, mającymi jednak głębsze dno. 

"- No co Ty, stary? - odpowiedział plując na wszystkie strony ziemnymi orzeszkami, które wpieprzał z ozdobionej sygnetem garści. - Gadasz tak, bo nie zasmakowałeś prawdziwej adrenaliny, mówię ci, rzuć tę pisaninę i idź do roboty. Jeszcze cię gdzieś wezmą, masz znajomych, przyjmą cię z pocałowaniem w tej czy innej redakcji. A jeśli zdążysz zostać szefem, to nareszcie zobaczysz, jakiego kopa daje władza. Życia nie należy sobie komplikować, trzeba je upraszczać. Jak praca, to dobrze płatna. Jak stanowisko, to wysokie. Jak dupy, to młode i seks z niebieskim zasilaczem. I już, Marcel. I chce się żyć. Zero lęków egzystencjalnych."

"Ostatnią powieść Marcela" czyta się szybko. Napisana lekko, ze specyficznym, inteligentnym poczuciem humoru. Książka na góra dwa do trzech dni. Trudno się od niej oderwać, choć czegoś mi jednak w niej zabrakło, czuję niedosyt i nie mam pewności o co dokładnie mi chodzi...

Dziękuję Wydawnictwu Wielka Litera za udostępnienie mi książki.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz