wtorek, 8 listopada 2016

"Awiatorzy zdobywcy nieba" - Jarosław Sokół


Dlaczego książka "Awiatorzy zdobywcy nieba" trafiła w moje ręce? Nie mam zielonego pojęcia, to był impuls, niektórzy nazywają to przeczuciem. Nigdy nie interesowałam się tym tematem, nie lubiłam nawet filmu "Top gun", kiedy inni szaleli za nim. Trzy razy zabierałam się za czytanie i odkładałam książkę na półkę. Nie zachęcała mnie ani tematyka, ani okładka, ani tym bardziej nie wyobrażałam sobie, jak przetrwam ze zdobywcami nieba przez prawie 500 stron. 
Okazało się jednak, że już pierwsze strony Prologu pochłonęły mnie całkowicie.

"Dziesiątego maja roku Pańskiego 1789 pewien dziewięcioletni chłopiec zobaczył w Warszawie coś, co zrujnowało nie tylko jego własną przyszłość, ale też zaciążyło na życiu wielu pokoleń przez następne sto pięćdziesiąt lat. Chłopiec miał na imię Klemens i przyjechał do stolicy Rzeczypospolitej z dziadkiem, imć panem Teofilem Kamieńskim, pisarzem skarbowym litewskim i posłem na sejm walny..."

Co też zrobił ważnego Klemens, że trafił na początek powieści Jarosława Sokoła? Klemens był świadkiem pierwszego lotu balonem w wykonaniu kawalera Blancharda, zaproszonego do Warszawy przez króla Stanisława Augusta. Tak nim to wstrząsnęło, że nieboraczek rozchorował się, a lekarze nie dawali mu szans na poprawę. Uzdrowił go dziadek, zabierając Klimka na kolejny pokaz lotu balonem. Chłopiec tak bardzo chciał unieść się w przestworza, że podczas unoszenia się balonu, chwycił się za linę cumowniczą i poleciał wraz z kawalerem Blanchardem, Turkiem Ibrahimem oraz hrabią Potockim, będąc tym samym pierwszym Polakiem w przestworzach. Pokrótce tyle z naszego prologu.

Rozdział pierwszy przywita nas również w Warszawie w roku 1913. Dobiegający trzydziestki Lucjan Smogorzewski, z zawodu dentysta, przechodzi niewielkie załamanie, a może raczej znudzenie swoją pracą, obowiązkami, ot życiem po prostu. Pewnego dnia będąc w swoim gabinecie, przyjmuje pułkownika Carskich Sił Powietrznych Sobańskiego. W związku ze wzbierającą goryczą u naszego bohatera, dochodzi pomiędzy nim a pułkownikiem Sobańskim do przepychanki, po której pułkownik upada, wyglądając, jak "zabity na śmierć". Lucjan wpada w panikę. Bez powiadomienia żony i dzieci w popłochu ucieka pierwszym pociągiem odjeżdżającym do Paryża.
Paryskie życie jakże odmienne od prowadzonego dotychczas, wita Lucjana imprezami, doborowym towarzystwem artystów, co w konsekwencji prowadzi do zapisania się przez niego do akademii sztuki. Utrzymywany przez teścia całymi dniami i nocami bawi się, co w którymś momencie chwili zaczyna go nudzić. Wraz z kompanami przystępuje do Związku Strzeleckiego założonego przez komendanta Piłsudskiego. Panowie są żądni krwi i walki o niepodległą Rzeczpospolitą. Na wezwanie Piłsudskiego jadą do Krakowa na ćwiczenia, gdzie oczekują na wojnę. Jako, że oczekiwanie trwa już dość długo, tracą powoli nadzieję, spędzając kolejny dzień w knajpie. Któregoś dnia zmierza do nich z poważną miną Tolo, zwany Serbskim. Przejęty rzuca im na stół wydanie krakowskiego "Kuryera" z nagłówkiem "Rosja murem za Serbią. Czy będzie wojna światowa?".
Na rozkaz komendanta Piłsudskiego wszyscy przenoszą się do tymczasowych koszar.

 Przed naszymi bohaterami bardzo dużo przeszkód, nie ma polskiego wojska, brak im doświadczenia, które zdobywać muszą w eskadrach Austrii, Niemiec i Rosji. Reasumując wszędzie "pod górkę". 
Powieść napisana z ogromną pasją, opowiadająca historię polskiej awiacji, od balonów po samoloty z biało-czerwoną szachownicą na skrzydłach. Tyle ode mnie i mam nadzieję, że to wystarczyło, by Was zachęcić. Zdecydowanie polecam. 

Jarosław Sokół to autor również bestsellerowej powieści "Czas honoru". Urodzony w 1960 roku w Świnoujściu. Polski scenarzysta, anglista, a także literaturoznawca, tłumacz i wydawca. Członek Polskiej Akademii Filmowej.

Dziękuję Wydawnictwu Zwierciadło za udostępnienie mi książki.









Brak komentarzy:

Prześlij komentarz