poniedziałek, 12 października 2015

"Miasteczko" - Robert Cichowlas, Łukasz Radecki


Marcin Lanowicz, pisarz piszący pod pseudonimem kobiecym zagubił swą moc twórczą. Wraz z żoną Anią, umęczoną przez szefa postanawiają wyjechać na urlop. Wybierają ofertę na Mazurach, we wsi Morwany, zwanej przez wszystkich miasteczkiem. Przed wyjazdem Marcinowi ukazuje się duch zmarłego brata Filipa, który próbuje przestrzec go przed wyjazdem. Niestety przekaz nie jest do końca czytelny i Marcin decyduje się jechać, mimo lęków, które w nim drzemią. Aż się chce przywołać go do rozsądku :) . Miasteczko okazuję się być wsią położoną w lesie, pośród jezior, między drzewami wyrastają drewniane domy, przedwojenne kamienice, brukowane ulice. Ludzie zamieszkujący są smutni, wyglądają na bardzo chorych, ze śladami chorób na rękach. Marcinowi i Ani zaczyna się ukazywać białowłosa kobieta, o nienaturalnie chudych i bardzo długich nogach. Mieszkańcy przestrzegają ich, że będą to najdłuższe wakacje ich życia, że stąd nie ma drogi odwrotu ...

Książkę czytało się świetnie. Jej upiorna wręcz atmosfera wiele razy wywoływała we mnie strach. Momentami obracałam się za siebie, oczami wyobraźni widziałam to wszystko ze zdwojoną siłą. Autorzy stworzyli bardzo dobry horror, klimatyczny z elementami grozy, erotyki i co ciekawe słowiańskich wierzeń, z którymi spotkałam się w takim wydaniu po raz pierwszy.

Amerykanie mają "Manitou" Grahama Mastertona książkę opowiadającą o wierzeniach Indian, my mamy "Miasteczko" nawiązujące do wierzeń słowiańskich. Zresztą pozwolę sobie zacytować pewną wypowiedź:
"Robert Cichowlas i Łukasz Radecki śnią we dwóch takie koszmary, jakie nie przydarzają się innym polskim autorom horrorów. Czytajcie ich... i krzyczcie ze strachu". Graham Masterton.

Nic dodać, nic ująć :)

Dziękuję Wydawnictwu Videograf za udostępnienie mi książki.


1 komentarz: